środa, 31 grudnia 2014

Koniec (ale i początek)

Moi Drodzy,

symbolicznie, z końcem roku, a także po równych 3 latach działalności, projekt Klasyka Młodego Czytelnika kończy swe istnienie. Od pewnego czasu ciągnął nader rachitycznie, więc zdecydowałam się przeprowadzić radykalne cięcie. Przyznam też, że miałam już nieco dość reguł, które sama ustaliłam, żeby nadać wpisom wielu Autorów wspólny kierunek.

Blog z dotychczasowymi wpisami oczywiście pozostanie dostępny dla czytelników, opisano tu wiele fantastycznych książek. Bardzo dziękuję wszystkim Współautorom, dzięki którym blog miał szansę zaistnieć i się rozwijać. Mam nadzieję, że nie porzucicie czytania klasyki dziecięcej i pisania o niej w innych miejscach. Bardzo dziękuję też wszystkim Czytelnikom za liczne ciepłe słowa o blogu i za komentarze do wpisów.

Ja oczywiście nadal zamierzam czytać klasykę dziecięcą i o niej pisać. W tym celu założyłam blog, będący kontynuacją Klasyki Młodego Czytelnika - tym razem prowadzony już samotnie. Jeśli macie ochotę go odwiedzać, zapraszam w styczniu na stronę:

DAWNO, DAWNO TEMU...

oraz na facebookowy fanpage, gdzie nadal będę zamieszczać linki do wpisów:

Klasyka Młodego Czytelnika na FB

Jeśli ktoś z dotychczasowych Współautorów chce założyć własny blog z klasyką dziecięcą, to chętnie dodam też tutaj odnośnik do niego, proszę o informację. Także jeśli napiszecie notki o klasykach dziecięcych na własnych blogach i zechcecie zamieścić linki do niego na profilu KMC na Facebooku, wystarczy że podeślecie mi taką informację z linkiem na adres mailowy.



A na nowy rok 2015 r. życzę sobie i Wam,
spokoju, radości, wolności i wiatru w żaglach
oraz
aby jedynym naszym zmartwieniem było to, 
którą książkę przeczytać najpierw :)

piątek, 3 października 2014

Nachalny upiór żebrzący o cukierki, czyli Bolek i Lolek w oparach absurdu (Bolek i Lolek. Genialni detektywi - Marcin Wicha)

Długo sie zastanawiałam, czy ta pozycja nadaje się na bloga o klasyce literatury dla dzieci - bohaterów zna chyba każdy dorosły, ale nie z literatury, tylko z telewizji. Szukając informacji, ze zdziwieniem odkryłam jednak, że Bolek i Lolek występowali także w książkach (w latach 1974-1980). Zdecydowałam się więc zapoznać z ich współczesnym wcieleniem, powołanym do istnienia przez wydawnictwo Znak. W 2013 r. wydało ono - z okazji 50. "urodzin" braci - trzy książki o Bolku i Lolku:

W. Bonowicz, G. Gortat, E. Karwan-Jastrzębska, J. Olech, A. Onichimowska, M. Rusinek, W. Widłak, M. Wojtyszko, R. Kosik Nowe przygody Bolka i Lolka
B. Maj, J. Illg, W. Bonowicz, L. Talko , A. Onichimowska, M. Wicha, R. Kosik Nowe przygody Bolka i Lolka. Urodziny (recenzja TU)
W. Bonowicz, J. Illg, A. Onichimowska, G. Gortat, M. Wojtyszko, R. Kosik, E. Karwan-Jastrzębska Nowe przygody Bolka i Lolka. Łowcy tajemnic 

Właśnie ukazała się czwarta:

Marcin Wicha, Bolek i Lolek. Genialni Detektywi (2014)

Bracia Bolek i Lolek zostali stworzeni pierwotnie przez Władysława Nehrebeckiego, któremu pomysł na film animowany wpadł do głowy, kiedy obserwował przygody własnych synów (Janka i Romka). Imiona chłopców zaczerpnięto z filmu z Adolfem Dymszą z 1936 r. pt. Bolek i Lolek. Bohaterowie mieli przeżywać przygody, wcielając się w postaci z książek i filmów. Rzeczywistość tych przygód miękko splatała się z fantazją - nie są one wcale realne, czasoprzestrzeń zakrzywia się w nich nader fikuśne kształty.

W latach 1963-1986 nakręcono 10 serii przygód Bolka i Lolka, z tego trzy serie przerobiono potem na trzy filmy pełnometrażowe, łącząc odcinki. Powstał także oryginalny film Wielka podróż Bolka i Lolka, który następnie pocięto na 15-odcinkowy serial.

Tak jak wspomniałam, wydawano także książki, opracowane przez twórców serialu: Władysława Nehrebeckiego, Leszka Mecha (tekst) i Alfreda Ledwiga (ilustracje). Wyszły 4 serie książek, każda w innym wydawnictwie:

Diana Bibliofilka, która pisała recenzję Nowych przygód... rozczarowała się zawartością tomu: "Chłopcy w wersji papierowej są już unowocześnieni. Oglądają telewizję, grają na laptopie, używają dyktafonu i o zgrozo - jedzą chipsy!(...) Nie czytają więc książek i nie chcą wcielać się w bohaterów książkowych - pragną polecieć na Marsa i wziąć udział w telewizyjnym show. Nie marzą o tym, aby zostać kowbojami, rycerzami czy Robinsonem."
Pamiętna tej opinii podchodziłam bardzo sceptycznie do najnowszego tomu przygód wiekowych (no, półwiekowych) chłopaków. Rozczarowałam się jednak miło. Być może na plus książki zadziałało to, że autor jest tym razem tylko jeden - Marcin Wicha, a może to, że zdecydował się odejść od konwencji uwspółcześniania na siłę. Przygody chłopców, choć współczesne, mogłyby jednak równie dobrze rozgrywać się 50 lat temu. Jest też - hurra! - nawiązanie do literatury. Nasi genialni detektywi wzorują się bowiem na najsłynniejszym duecie detektywistycznym, czyli Sherlocku Holmesie i doktorze Watsonie (mamy więc, rzecz jasna, Sherbolka i doktora Lolsona ;) ). 

Bolek i Lolek spędzają wakacje u cioci, w cichym domku z ogródkiem, w małym miasteczku. Ciocia jest fajna, choć bardzo zestresowana psotami chłopców - na szczęście zajmuje się głównie swoim hobby, czyli przetworami eksperymentalnymi - a to powidła ze szpinaku, a to lody z cebuli... Lekko znudzeni chłopcy zakładają tymczasem biuro śledcze BiL i z zapałem szukają zagadek, które mogliby rozwiązać. Trafia się zaginiony kotek i zagubione... mydło, ale także porządna (choć nieco rozmyta) mapa skarbów prowadząca do ruin zamku oraz przestępca Zbigniew Zbrodzień. Zamiast Toli chłopcy spotykają - Polę. 

Całość podzielona jest na krótkie rozdziały-odcinki, które z łatwością mogłam sobie wyobrazić w postaci animowanych dobranocek. Akcja toczy się wartko i - jak sądzę - zainteresuje współczesnego małego czytelnika, mimo braku elektronicznych gadżetów, gier komputerowych itp. A nad wszystkim unoszą się przyjemne opary absurdu, umilające lekturę dorosłemu czytelnikowi - choćby postać Komarelli Ops pojawiającej się znienacka i domagającej opisów przyrody... 

Na końcu książki znalazł się Poradnik Detektywa, zawierający zadania do wykonania - rozmaite testy i zagadki - a na końcu do wypełnienia dyplom genialnego detektywa.


poniedziałek, 29 września 2014

Kometa nad Doliną Muminków - Tove Jansson

Cóż to za przerażająca lektura. Chyba świeża pamięć okropieństw wojny - powieść ukazała się w 1946 r. - wywarła na nią silny wpływ. Zaczyna się uroczym domkiem w zielonej dolinie, Muminkiem i Ryjkiem psocącymi wesoło, Mamusią Muminka uprawiającą ogródek i Tatusiem Muminka budującym most na rzeczce.

A dalej... Wszystko pokrywa się okropnym szarym pyłem, do Ziemi zbliża się kometa, rzucając na świat upiorny czerwony blask, wysychają rzeki i jeziora, wysycha nawet morze, zostawiając za sobą grząskie błoto i rybki trzepoczące się z otwartymi pyszczkami, upał staje się nie do wytrzymania. Zderzenie jest nieuniknione, znana jest nawet data i godzina, wszyscy mówią o zagładzie, a Muminek i jego przyjaciele rozpaczliwie starają się wrócić do domu, do Mamusi i Tatusia, zanim świat się skończy.

Jednocześnie jest to przeurocza lektura, choćby dlatego, że w obliczu zagłady Mamusia Muminka piecze tort, a Tatuś wykopuje z ogródka jej ukochane żółte róże, żeby wraz z całym dobytkiem ukryć je przed niszczycielską siłą komety. Razem tworzą dom, w którym wszystkie małe zwierzątka, a także mali i duzi czytelnicy, czują się bezpiecznie, bez względu na grożące im niebezpieczeństwa. Na tym chyba polega magia świata Muminków do którego zamierzam niedługo powrócić, z nadzieją na tom bez kataklizmów.

czwartek, 25 września 2014

Panama - Janosch

Lektura Panamy okazała się satysfakcjonująca w stopniu znacznie większym niż ostatnio opisywany nowy tom przygód Misia i Tygryska.


Miś i Tygrysek żyli sobie kiedyś w dolince nad rzeczką. Tam gdzie widać słupy dymu, 
koło wielkiego drzewa. Mieli też własną łódkę.

Tak się zaczyna, powolutku. Duże litery, mnóstwo kolorowych ilustracji, tekstu na stronie niewiele - dwaj przyjaciele, Miś i Tygrysek, żyją sobie spokojnie, zadowoleni: Miś chodził co dzień z wędką na ryby, a Tygrysek chodził do lasu zbierać grzyby. Pewnego dnia jednak Miś wyławia z rzeki skrzynkę po bananach z napisem Panama i obu naszych bohaterów opanowuje przekonanie, że owa Panama to wspaniała kraina, pachnąca bananami, gdzie wszystko jest o wiele ładniejsze. I już nie są wcale zadowoleni ze swojego spokojnego życia i z małego, przytulnego domku. Jak wiadomo - wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma. Miś i Tygrysek ruszają więc do Panamy, przeżywają po drodze wiele przygód, żeby odkryć, że dom to jednak najwspanialsze miejsce na świecie...

Tak jak wspominałam w TYM wpisie, w książce Panama. Wszystkie opowieści o Misiu i Tygrysku znajdują się następujące opowiadania: Ach, jak cudowna jest Panama!, Idziemy po skarb, Poczta dla Tygryska, Dzień dobry, Świnko, Wielki bal dla Tygryska, Ja ciebie wyleczę, powiedział Miś. Wszystkie w podobnym klimacie - lekko absurdalne, ale z czytelnym morałem, że najważniejsze jest spokojne życie wśród przyjaciół. (No, i smaczne jedzenie - nawet o gotowanym kalafiorze Janosch pisze tak, że robię się głodna). Jeśli chcecie zacząć znajomość z Misiem i Tygryskiem, to koniecznie od tego tomu. To łagodne wprowadzenie w janoschowy świat, pozwala poznać jego specyfikę i niewiarygodną liczbę bohaterów drugoplanowych, którzy wywołali taki zamęt w mojej głowie podczas lektury Wujka Puszkina, dobrego niedźwiedzia. Nie wiem, czy sama będę kontynuować przygodę z Misiem i Tygryskiem, zdecydowanie wolę innego misia i innego Tygryska (a także Prosiaczka i osiołka oraz pewną Kangurzycę z Maleństwem), ale Panamę zachowam dla dziecka.

PS. Kolejny raz mogę pochwalić wydawnictwo Znak - bardzo solidne wydanie, z gatunku niezniszczalnych - gruby papier, twarda oprawa, duży format, duży font. Jedynie ciężar spory - jak na małe dziecięce łapki - ale za to zatrzęsienie bardzo kolorowych ilustracji (autorstwa samego Janoscha).

poniedziałek, 22 września 2014

Małe trolle i duża powódź - Tove Jansson

Zachwyciłam się ostatnio najnowszym wydaniem serii o Muminkach, o tym:

...i dostałam je od męża na imieniny. Człowiek nigdy nie jest za stary na czytanie książek dla dzieci, a na Muminki zwłaszcza.

Bo moja teoria jest taka, że Muminki wcale nie są lekturą dla dzieci... Dziecko nie zrozumie i nie doceni wszystkich smaczków, tego rewelacyjnego odwzorowania ludzkich charakterów ubranych w bajkowe kostiumy. Być może zresztą teoria ta wzięła się ona stąd, że jako dziecko wcale się z tymi książkami nie zetknęłam. Owszem, oglądałam dobranocki z Muminkami - wersję rysunkową tolerowałam, wersji z animowanymi kukiełkami nie znosiłam. Dopiero na studiach zdecydowałam się zapoznać bliżej z klasykiem - przyjaciółka wygrzebała więc dla mnie z półki jedyny tom, jaki udało jej się znaleźć, a była to Dolina Muminków w listopadzie. Bardzo mi się spodobało, ale odczuwałam silny niedosyt, ponieważ w książce o Muminkach zabrakło...Muminków. No i jakoś tak się nam nie składało z tłuściutkimi trollami, więc dopiero teraz, po trzydziestce, mam okazję zapoznać się z całą serią, od pierwszego tomu poczynając.

A pierwszy tom pt. Małe trolle i duża powódź mógłby mnie całkiem zrazić do dalszej lektury, gdybym już tego i owego o serii nie wiedziała, i gdyby nie zamieszczny w moim wydaniu wstęp Autorki - geneza powstania książki okazała się ważna dla jej odbioru.

Otóż, Tove Jansson napisała swoje pierwsze opowiadanie o Muminku w roku 1939, w ponurych czasach, kiedy świat rozpadał się na kawałki. Chciała zanurzyć się na chwilę w fantazji, w krainie "dawno, dawno temu", stworzyła więc swojego bohatera, małego trolla Muminka, i wrzuciła go w jeszcze nieokreśloną bajkową rzeczywistość, inspirowaną ulubionymi lekturami - Juliuszem Vernem i Collodim. Mamy więc zaczątek przyszłego klasyka, ale przedziwnie zmiksowany z powieściami całkiem odmiennymi stylem. Stąd troll spotyka wróżkę o błękitnych włosach (Collodi) i kogoś w stylu kapitana Nemo, co - powiedzmy sobie szczerze - pasuje bardzo średnio.

Wojna światowa kłądzie się poważnym cieniem na akcji tej niedługiej książeczki. Pierwsza część jest bardzo mroczna - mamy tu ponury las, potwory, przerażonego zwierzaczka (przyszłego Ryjka) i wielką powódź, która zalewa cały świat. A przede wszystkim mamy małego Muminka, który wędruje przez straszny świat ze swoją Mamą w poszukiwaniu miłego i ciepłego miejsca, gdzie można by zbudować dom. Tatuś Muminka jakiś czas temu odpłynął z Hatifnatami i słuch po nim zaginął, a Mama i Muminek mają niewielką nadzieję na to, że jeszcze się kiedyś spotkają. Bardzo łatwo to wszystko przełożyć na rzeczywistość wojenną.

Na szczęście wszystko kończy się dobrze, wojna też się kończy i w 1945 r. pisany do szuflady utwór ukazuje się drukiem. A rok później ukazuje się ciąg dalszy pt. Kometa nad Doliną Muminków, tym razem już z "prawdziwą" Doliną Muminków, z kultowymi postaciami Włóczykija, Ryjka, panny Migotki, i uwierzcie mi - to dopiero jest prawdziwie przerażająca powieść. Koszmary nocne gwarantowane... Ale o tym  - następnym razem.


piątek, 19 września 2014

Klasyka Pięknie Wydana - Seria z ilustracjami Zdenka Basica (Wydawnictwo Wilga)

Seria Wydawnictwa Wilga z ilustracjami Zdenka Basica jest krótka, za to nader ciekawa i - uwaga, modne słowo - interaktywna. Pełna elementów przestrzennych, które się rozkładają, składają, poruszają, ujawniają ukrytą zawartość, okienek, które można otwierać - zapewnie świetną zabawę przy samym już oglądaniu.  Miejmy nadzieję, że będzie kontynuowana. Do tej pory ukazały się w niej trzy pozycje:

Alicja w Krainie Czarów Lewisa Carolla, w przekładzie Bogumiły Kaniewskiej (to chyba najnowszy istniejący przekład, z 2010 r.) - o ile dobrze zrozumiałam, jest to jednak wersja skrócona.  Nie popieram takiego procederu, ale w tym przypadku wyjątkowo wybaczam, bo uproszczenie treści pozwala, w połączeniu z fantastyczną formą graficzną, zapoznać z Alicją młodszych czytelników. Może zachęceni w ten sposób sami kiedyś sięgną po pełne wydanie. (Wilga 2011)


Wnętrze książki można podejrzeć TU.

Przygody Pinokia Carla Collodiego, w tłumaczeniu Natalii Mętrak. Nie udało mi się znaleźć potwierdzenia informacji, że to również jest wersja skrócona, ale tak podejrzewam, jako że na okładce w ogóle nie pojawia się Collodi jako autor (Wilga 2012).



Wnętrze książki można podejrzeć TU - i przeczytać ciekawą recenzję też.

Królewna Śnieżka w opracowaniu Tomasza Śpiewaka (Wilga 2012).


Tę część mam, więc poniżej prezentuję własne zdjęcia:






Chcę zdobyć dla córki także tom o Alicji, natomiast z zakupu Pinokia zrezygnowałam, choć spotkałam go niedawno po okazyjnej cenie, bo poluję na wersję z ilustracjami Innocentiego, a do samej historii nie mam takiego przekonania, żeby ją gromadzić w kilku wersjach.

Wracając do Zdenka Basica, życzyłabym sobie bardzo uhonorowania nie tylko najmłodszych czytelników, ale i dorosłych - i wydania u nas ilustrowanych przez niego steampunkowo Frankensteina, opowiadań Poego i H.G. Wellsa oraz Opowieści wigilijnej Dickensa.

środa, 10 września 2014

Miś, Tygrysek i nowi przyjaciele - Janosch

Znajomość z Janoschem zaczęłam nie najmądrzej, bo właściwie od końca.

Janosch stworzył sporo ponad sto opowiadań dla dzieci o dwójce przyjaciół - Misiu i Tygrysku. W dodatku sam je zilustrował. Pierwszą z opowieści nosiła tytuł Ach, jak cudowna jest Panama (1978), kolejności dalszych nie jestem w stanie ustalić, mrowie ich jest a mrowie.

Nie wiem też, czy wszystkie zostały wydane po polsku, poddałam się przy pierwszych próbach sprawdzenia, bo wszystkie te misiotygryskowe tytuły mnożą mi się w oczach. Opowieści wydaje Znak, zarówno w zbiorach, jak i  pojedynczo. NA PEWNO ukazały się cztery zbiory:

1. Panama. Wszystkie opowieści o Misiu i Tygrysku (Niech Was tytuł nie zwiedzie - wcale nie wszystkie). A w nim: Ach, jak cudowna jest Panama!, Idziemy po skarb, Poczta dla Tygryska, Dzień dobry, Świnko, Wielki bal dla Tygryska, Ja ciebie wyleczę, powiedział Miś
 

2. Miś i Tygrysek idą do szkoły. A w nim: Słownik obrazkowy Misia i Tygryska, Tygryskowa szkoła, Tygrysek musi mieć rower, Na pociechę coś pysznego, Miś i Tygrysek chodzą po mieście

3. Miś, Tygrysek i nowi przyjaciele. A w nim: Wujek Puszkin dobry Niedźwiedź i Mały zajączek wielkim bohaterem   
   
4. Wigilia Misia i Tygryska - 24 opowieści na Boże Narodzenie

Jak widać po linkach, większość opowieści ukazała się pierwotnie w postaci osobnych zeszytów (ale ich nakłady się wyczerpały, więc należy sięgnąć po zbiory). Poza nimi natrafiłam też na:  Wielki atlas małego Tygryska oraz Wszystkie moje kaczki od A do Z.

Rozpoczynanie znajomości z Misiem i Tygryskiem od zbioru Miś, Tygrysek i nowi przyjaciele to nie najlepszy pomysł. Opowiadanie Wujek Puszkin dobry niedźwiedź wrzuciło mnie w sam środek świata stworzonego przez Janoscha, zaludnionego przez tłumy krewnych i znajomych głównych bohaterów, i poczułam się od razu nieco zagubiona. A tempo opowieści jest intensywne, bo Miś i Tygrysek wyruszają w podróż na spotkanie z wujkiem Puszkinem, który ciągle im umyka, a oni w pogoni pakują się w przeróżne tarapaty. Jak już się w tym świecie połapałam i nawet go polubiłam (sporo jest u Janoscha smaczków dla dorosłego czytelnika, trafnych cytatów i mądrych morałów - o przyjaźni, o minimaliźmie i o tym, że wszędzie dobrze, ale...) - to opowiadanie się skończyło. I tu nastąpił zawód, bo druga część książki w ogóle nie jest o Misiu i Tygrysku.

Mały zajączek wielkim bohaterem to jak głosi podtytuł: Najpiękniejsze opowieści i wierszyki o zajączkach. Misia i Tygryska w nich nie ma, za to zajączków całe stada. Niektóre opowiadania są udane, inne mniej, dwa są niemal o tym samym, co trochę mnie zraziło, natomiast wierszyki zraziły mnie bardzo. Być może straciły urok przy tłumaczeniu, przekład poezji łatwy nie jest, ale jakoś nie wydaje mi się, żeby w oryginale miały więcej sensu. W opowiadaniach zdumiało mnie sporo wzmianek o zwierzętach zjadających się wzajemnie i myśliwych do tychże zwierząt strzelających. Zdziwiło mnie także opowiadani obrazkowe Zając Robinson, które jest właściwie streszczeniem Robinsona Crusoe, tylko że wszyscy bohaterowie to zające, co nijak nie wpływa na akcję i w ogóle brak tu jakiejkolwiek wartości dodanej.

W obu częściach bardzo podobają mi się ilustracje Autora. Zresztą jeśli chodzi o stronę graficzną, to książka jest naprawdę porządnie wydana - na grubym, śliskim papierze, obrazki mają intensywne kolory, a font duży rozmiar. Twarda oprawa, wygodny format i uroczo zaokrąglone rogi - brawa dla wydawnictwa.

Podsumowując, część zajęcza pozostawiła mnie sceptyczną, część misiowotygryskowa rozbudziła chęć zgłębienia tematu. Sięgnęłam więc po zbiór Panama i okazało się,  że... - ale o tym w następnej recenzji :)

Janosch, Miś, Tygrysek i nowi przyjaciele, Znak 2014.

niedziela, 24 sierpnia 2014

Listy - Maria Ewa Letki

Czytałam tę niedługą książeczkę, a oczy ze zdziwienia robiły mi się okrągłe jak pieniążki. Poglądy na wychowanie dzieci zmieniły się naprawdę drastycznie przez ostatnie półwiecze. Podobnie jak w znanej powieści "Oto jest Kasia" Miry Jaworczakowej, w "Listach" Marii Ewy Letki mowa o reakcji dziecka na narodziny młodszego rodzeństwa. I również podobnie - kwestia odpowiedzialności za zaistniały stan rzeczy postawiona jest na głowie. Ale po kolei...

Bohaterka ma 11 lat i na imię Hania. Mieszka u babci, chociaż ma rodziców, a niedługo będzie miała także braciszka lub siostrzyczkę. Nie jest tym zachwycona, wprost przeciwnie, czuje, że traci dotychczasową pozycję w rodzinie i nie może się z tym pogodzić. Nie przyznaje się przyjaciółce, że będzie miała rodzeństwo, a kiedy dzidziuś się rodzi, prosi babcię, żeby nikomu o tym nie mówiła. Zaczyna też pisać listy do dzieci, które podały swoje adresy w "Płomyczku", twierdząc w nich, że jest sierotą pod opieką krewnych, którzy chcą ją oddać do domu dziecka. Nie przypuszcza, że ktoś z odbiorców potraktuje jej słowa bardzo poważnie. W rezultacie uwikła się w sytuację nieprzyjemną i bardzo trudną do rozwiązania. Jak sądzę, miało to pokazywać, do czego prowadzi egoizm i kłamstwa. Tylko że...

Na podstawie zachowania rodziców i babci Hani można napisać poradnik pt. Jak nie postępować z dzieckiem, któremu ma się urodzić rodzeństwo.
1. Chcesz mieć rodzeństwo? Nie? Nieważne, przyzwyczaisz się.
2. Źle się czujesz? Nie denerwuj mamy, bo jest w ciąży i jeszcze jej zaszkodzi.
3. Nie mamy czasu i sił się tobą zajmować teraz,  kiedy czekamy na maluszka, a nasze mieszkanie jest za małe. Odeślemy Cię do babci. Na rok. Pójdziesz tam do szkoły.
4. Nie rób takiej miny i nie marudź, że chcesz do domu, bo jeszcze babcia pomyśli, że ci u niej źle.
5. Twój tata marzył o chłopczyku, jak się miałaś urodzić. No, ale dziewczynkę też pokochał. Na szczęście teraz urodził mu się wreszcie syn!
6. Twoje meble i inne rzeczy wynieśliśmy do piwnicy, nic ci nie mówiąc, żeby zrobić miejsce dla twojego braciszka.
5. Wszyscy uważamy, że jesteś okropnym, złośliwym dzieckiem, prawdziwą małą egoistką...

Nikt z Hanią nie rozmawia, wiele tu zdań w stylu: "Mama (...) chciała ze mną porozmawiać, zaczynała kilka razy, ale nie umiała mówić, a ja nie umiałam słuchać" (s.47). Warto przeczytać tę powiastkę - jako antyprzykład, jak nie postępować z dziećmi i jako przypomnienie, że rozmowa to podstawa komunikacji. A dziecku, które przeczyta historyjkę o Hani warto wytłumaczyć różnicę między egoizmem a zagubieniem.

Maria Ewa Letki, Listy, KAW, Warszawa 1978, ss.64.


wtorek, 19 sierpnia 2014

Klasyka Pięknie Wydana - Seria Wydawnictwa Znak Emotikon

Seria klasyki dziecięcej wydawanej przez wydawnictwo Znak Emotikon ma przyjemnie prosty design (biała okładka w połączeniu z kolorowym grzbietem), twardą oprawę i wygodny format. Na razie liczy tylko 9 tomów, ale jestem bardzo ciekawa, jak się rozwinie. Ukazały się w niej m.in. dwie książki o doktorze Dollitle, więc byłoby miło, gdyby wydano i resztę cyklu. Nie wszystkie tomy to klasyki - jest jeden wyjątek, książka "Czworo dzieci i coś" jest współczesna, ale inspirowana znaną powieścią Edith Nesbit, która też ukazała się w serii.

Do tej pory wydano następujące tytuły:

Dwie książki Michaela Endego:


Momo w przekładzie Ryszarda Wojnakowskiego i z ilustracjami samego autora, Michela Endego.





Niekończąca się historia - w tradycyjnym przekładzie Sławomira Błauta, bez ilustracji, za to z tekstem w dwóch kolorach - dla rozgraniczenia historii, które dzieją się w rzeczywistości i w świecie Fantazjany. 
Zastanawia mnie decyzja wydawnictwa o pozostawieniu rozdzielnej pisowni nie z imiesłowem przymiotnikowym (mamy więc 'nie kończącą' zamiast 'niekończącą'). Obie formy są poprawne, ale rozdzielna obecnie dużo rzadsza, z tendencją do zanikania.

Trzy książki Edith Nesbit z serii o fantastycznych przgodach pewnego rodzeństwa (Cyryla, Roberta, Antei, Janeczki i Baranka):  Pięcioro dzieci i coś, Historia amuletu, Feniks i dywan


Wszystkie trzy książki pozostawiono w doskonałym tłumaczeniu Ireny Tuwim, zachowano też klasyczne ilustracje Marii Orłowskiej-Gabryś (nie jestem przekonana do pomysłu ich pokolorowania, na szczęście kolor zastosowano tylko na okładce, wewnątrz ilustracje pozostają czarno-białe).

Współczesną powieść Jaqeline Wilson inspirowaną klasykiem - Czworo dzieci i coś, w przekładzie Joanny Schoen:



Dwie części cyklu o doktorze Dollitle - Doktor Dolittle i Tajemnicze Jezioro i Największa podróż doktora Dolittle:

Pierwsza w tradycyjnym przekładzie Janiny Mortkowiczowej, druga w nowym autorstwa Marii Makuch (pierwsze wydanie tej powieści ukazało się w Polsce w 1987 r., niemal 30 lat po śmierci Mortkowiczowej, w tłumaczeniu Elżbiety Marszał). Obie zilustrowała Maria Gromek - ilustracje są sympatyczne, ale jednak rysunków Lengrena żal...

I wreszcie powieść J.M. Barriego - Piotruś Pan i Wendy:


Powieść wydano w nowym tłumaczeniu Michała Rusinka. Ilustrowała - Joanna Rusinek.

W październiku ukaże się kolejny tom serii: Lassie, wróć!.

niedziela, 10 sierpnia 2014

Klasyka Pięknie Wydana - Z Biblioteki WNK (Nasza Księgarnia)


Seria" Z Biblioteki Wydawnictwa Nasza Księgarnia" jest bardzo różnorodna pod względem zawartości - mamy tu i powieści, i baśnie, i poezję, i opowiadania. Nie wszystkie tytuły w serii to tytuły klasyczne, część jest zupełnie premierowa, np. „Poczytaj mi, mamo, jeszcze raz”, ale do klasyki nawiązuje.
Wszystkie książki mają te same wymiary (165 x 215 mm) i twardą oprawę. W tej chwili kolejne tytuły w serii ukazują się co roku. Dotychczas ukazały się:

Baśnie, opowieści mitologiczne:


Baśnie braci Grimm
Jakub i Wilhelm Grimm


Opowieści biblijne
Grzegorz Gortat,Grzegorz Kasdepke,Maria Ewa Letki, Jarosław Mikołajewski,,Joanna Papuzińska,Eliza Piotrowska,Wojciech Widłak,Marcin Wroński
 



Baśnie i legendy polskie
wybór Elżbieta Brzoza


Moja pierwsza mitologia. Księga pierwsza
Katarzyna Marciniak

















Zbiory "pisarze dzieciom":

 
  • Danuta Wawiłow dzieciom
  • Wanda Chotomska dzieciom 
  • Julian i Irena Tuwim dzieciom
  • Ludwik Jerzy Kern dzieciom 
  • Jan Brzechwa dzieciom
  • Agnieszka Osiecka dzieciom
  • Ze "współczesnych klasyków" - Grzegorz Kasdepke dzieciom











Powieści i opowieści:



  • Miś Uszatek Czesław Janczarski
  • Wielka księga Kubusia Puchatka (a w niej - Kubuś Puchatek, Chatka Puchatka A.A. Milne'a oraz Powrót do Stumilowego Lasu Davida Benedictusa - współczesna kontynuacja kalsyka)
  • Muminki. Księga pierwsza i Muminki. Księga druga Tove Jansson
    David Benedictus, Alan Alexander Milne
  • Przygody Pippi (na które składają się trzy tomy przygód Pippi, czyli: Pippi Pończoszanka, Pippi wchodzi na pokład oraz Pippi na Południowym Pacyfiku) Astrid Lindgren
  • Przygody Emila ze Smalandii (wszystkie części przygód Emila) Astrid Lindgren
  • Dzieci z Bullerbyn Astrid Lindgren
  • Przygody kota Filemona Sławomir Grabowski, Marek Nejman - tu mam wątpliwości, bo okładka bardzo podobna do reszty serii, ale format nieco większy.

Zbiory opowiadań z serii Poczytaj mi, mamo 
Cztery tomy starych opowiadań i jeden nowych (Poczytaj mi, mamo, jeszcze raz)




Książki z tej serii są ładnie ilustrowane, kolorowe (mam Brzechwę, Tuwima i Chotomską, bardzo mi się podobają). Wydają się bardzo porządne i wytrzymałe, papier jest gruby, okładki solidne, no i ładnie się komponują na półce. Zastanawiam się jednak nad ich poręcznością - wydaje mi się, że dla malucha są zbyt duże i ciężkie, sprawdzą się we wspólnym czytaniu z rodzicem, ale do czytania samodzielnego lepszy byłby mniejszy format. Żałuję, że wydawnictwo nie wznowiło książeczek z opowiadaniami "Poczytaj mi, mamo" w pierwotnej formie. Taki zbiór to raczej podróż sentymentalna dla dorosłych. Mała cienka książeczka sprawdzałaby się o wiele lepiej w rączkach malucha, w dodatku powyższe tomy zupełnie nie nadają się "na wynos".

Łowców perełek ostrzegam, że niektóre pozycje można znaleźć w piękniejszych wydaniach w tym samym wydawnictwie. Mnie zachwyciło ostatnie "tekturowe" wydanie Muminków, zamierzam je zdobyć dla siebie (no i troszkę dla dziecka ;)), ładne są też "klasyczne" wydania Kubusia Puchatka.

czwartek, 24 lipca 2014

Seria o Kotten, Marity Lindquist


Ośmioletnia Katarzyna, zwana Kotten, ma kochającego tatusia, fajne koleżanki, miłą panią i … kłopoty z rozróżnianiem literek. Nie może spamiętać, czy to „b”, czy „d” ciągnie brzuszek za sobą, czy może pcha. Z pozostałymi jest niewiele lepiej. Gdy zmienia się nauczycielka, nowa sugeruje wizytę u psychologa, a ten klasę czytania. Kotten nie ma na to ochoty, ale ostatecznie zmienia szkołę, gdzie uczęszcza na specjalne zajęcia, mające pomóc w nauce literek. Poznaje nowe koleżanki, a jednocześnie przeżywa rozstanie ze starymi. Poza tym, cały czas obserwujemy życie domowe Kotten. Jej mama umarła, gdy Kotten była mała. Dziewczynka jej nie pamięta i w zasadzie nie tęskni, ale jednocześnie uważa, że fajnie by było mieć „jakąś” mamę. Może zostanie nią Anita, przyjaciółka tatusia ?

Autorką książeczek o Kotten jest fińska pisarka Marita Lindquist, autorka wielu powieści dla dzieci. W Polsce ukazały się prawdopodobnie tylko dwie z nich – „Jak ty piszesz, Kotten ?” i „Poradzisz sobie, Kotten !”. Z serii tej powstały jeszcze przynajmniej dwie kolejne (tak zgaduję z oryginalnych tytułów na szwedzkojęzycznej Wikipedii).

Książki te czyta się bardzo dobrze. Można je potraktować jako zwykłe książeczki o małej dziewczynce i szkole, ale i wniknąć trochę głębiej. W obu przypadkach są warte poznania. Powstały w latach 70 minionego stulecia. W Polsce wydane zostały w 1979 i 1980 roku; w czasach, kiedy mało kto, oprócz może specjalistów, słyszał o dysleksji. Tej prawdziwej dysleksji, nie tylko orzeczonej dla wygody, ale w żaden sposób dalej nie leczonej. Ich lektura miała na celu pomóc uświadomić rodzicom i nauczycielom problem, a dzieciom oswoić go. Wszystkim zaś pokazać, że można i trzeba z tym walczyć, że jest to możliwe. Jestem bardzo ciekawa, czy to się Kotten udało w kolejnych tomach.

Jak Ty piszesz, Kotten ?, Marita Lindquist, Nasza Księgarnia 1979
Poradzisz sobie, Kotten !, Marita Lindquist, Nasza Księgarnia 1980

poniedziałek, 21 lipca 2014

Erich Kästner "35 maja albo jak Konrad pojechał konno do mórz południowych"

Wakacje w pełni, postanowiłam więc wybrać się w ciekawą podróż. Padło na morza południowe, a towarzyszyli mi: Konrad, jego stryj Rabarbar oraz... koń Negro Kaballo (który nie dość, że umiał mówić, to jeszcze uwielbiał jeździć na wrotkach!). Nie była to wcale łatwa i spokojna wyprawa, przygód w niej co niemiara, trochę śmiechu, trochę irytacji, sporo radości i niedowierzania, a nade wszystko wielki podziw dla wyobraźni (autora oczywiście). A zaczęło się tak:

Konrad jak co czwartek, spędzał popołudnie z wujkiem Rabarbarem. Zwierzył mu się przy okazji, że musi napisać wypracowanie o morzach południowych, gdyż brak mu wyobraźni. Tylko jak te morza wyglądają? Czasu też nie ma zbyt wiele - pracę trzeba oddać już jutro! Co tu zrobić..? W tym momencie do drzwi mieszkania stryjka puka koń i po dłuższej rozmowie oferuje swą pomoc. Trzeba tylko wejść do szafy stojącej w przedpokoju i już! Za dwie godziny, zgodnie z obietnicą końskiego biura podróży, będą na morzach południowych. A więc wyruszyli. Nie była to jednak zwyczajna wyprawa, o nie. Na ich drodze stanęło bowiem kilka krain: Kraj Pasibrzuchów, gdzie lenistwo wyzierało każdym kątem; niezwykły Zamek, w którym spotkali się na zawodach wszyscy najwięksi tego świata - od Cezara po Napoleona; Świat na opak, gdzie dzieci wbijały dorosłym z głowy niedobre zachowania, czy też Elektropolis, którym rządziła myśl technologiczna i.. wysokie napięcie! (Dla ciekawostki dodam, że autor opisał tu świat XXI wieku - drapacze chmur, telefony komórkowe, wielkie skomputeryzowane fabryki, a historia ta powstała w 1932).

Gdy w końcu po wąskim i stalowym równiku podróżnicy dotarli do mórz południowych, byli tak szczęśliwi i jednocześnie tak zmęczeni (choć Konrad bardziej smutny, spodobała mu się bowiem pewna księżniczka, ale musiała szybko wracać do domu), że marzyli już tylko o powrocie do domu. Czy Konrad dał radę opisać swoją przygodę? Czy wuj Rabarbar zdążył dotrzeć do apteki na wieczorny dyżur? I dlaczego nie zobaczą już nigdy Negro Kaballo? Tego dowiecie się gdy dotrwacie do końca lektury.

A moje osobiste odczucia na temat książki znajdziecie TUTAJ :) zapraszam!

piątek, 18 lipca 2014

Piotrek zgubił dziadka oko, a Jasiek chce dożyć spokojnej starości - Lucyna Legut

Taki zabawny tytuł nosi pierwszy tom cyklu Lucyny Legut o Piotrku i Jaśku, a treść fantazją mu dorównuje. Książka ma formę niedługich opowiadań, narratorem pierwszej połowy jest Piotrek, drugiej Jasiek - dwaj bracia, opisujący życie swojej rodziny.
Jest to rodzina aktorska, tata gra w teatrze i ma lekką manię wielkości, mama też jest artystką - ale bardziej mamą. Razem z dziećmi mieszkają w podupadającym domu aktora, na małym metrażu, a w dodatku z nieznośną Paluch-Rogalską jako sąsiadką. Chociaż być może mama bardziej nie znosi pewnej młodej aktorki, długonogiej Danki... Piotrek ma lat 12, Jasiek 10 (na początku książki), a w tym wieku nawet jak człowiek chce dobrze, to wychodzi figiel czy psota i już człowieka rodzice nazywają utrapieniem. W kółko trzeba się też zmagać z nieznośnym młodszym/starszym rodzeństwem. I w rezultacie rodzice a to wzywają na pomoc straszliwego dziadka, a to się chcą rozwodzić, a to muszą się policjantom tłumaczyć, albo - co gorsza - Paluch-Rogalskiej. A w dodatku dzieci dorastają i przydarzają im się tak mrożące krew w żyłach przygody, jak golenie brody lub pierwsza miłość.

Książka jest kopalnią rozkosznych cytatów i lekturą dla czytelników w każdym wieku. Jak się dorosły czytelnik głębiej przyjrzy, to może i rodzina chłopaków jest z lekka dysfunkcyjna, zwłaszcza ojciec się chwilami nie realizuje w swojej roli... Ale krzywda się nikomu nie dzieje, bez obaw. A pisarka, sama aktorka, światek artystyczny chyba dobrze znała, stąd jej opowieści wydają się całkowicie prawdziwe i nieprzesadzone, a zabawne dialogi są w pełni naturalne (może sama końcówka była ciut naciągana).

Z informacji, które znalazłam wynika, że "Piotrek zgubił dziadka oko..." została wydana w 1976 r., a kolejne tomy pojawiały się dopiero od końca lat 90. Jeśli się mylę, proszę mnie poprawić. Na  podstawie powieści nakręcono siedmioodcinkowy serial wyemitowany w 2001 roku.

Pozostałe tomy:
2. Jasiek pisze kronikę rodzinną, a Piotrek ciągle się w kimś kocha
3. O tym, jak Jasiek został bezimiennym bohaterem albo awantura o sławę
4. Już nigdy nie będę się kłócił z Piotrkiem!
5. Całkiem zwariowane urodziny Piotrka oraz to i owo o Paluch-Rogalskiej
6. Jasiek chce być reżyserem, a Paluch-Rogalska cyrkówką

piątek, 11 lipca 2014

Zuzanka - Kornelia Dobkiewiczowa

Niewiele informacji udało mi się znaleźć o Kornelii Dobkiewiczowej (1912-1990) - kojarzę ją głównie jako autorkę zbiorów śląskich podań. O uszy obił mi się także tytuł "Ofka z Kamiennej Góry", ale nie miałam nigdy przyjemności trafić na tę powieść, nie wiedziałam też, że Dobkiewiczowa napisała również inne. Na "Zuzankę" natrafiłam przypadkiem w bibliotece i pożyczyłam, zwabiona uroczym dziewczęciem na okładce.

Po hipnotyzującym spojrzeniu panny i kwiatuszkach dookoła domyślałam się jakiejś szlachcianki, a tymczasem dostałam śląską pańszczorę - i śledząc jej losy, przepadłam bez reszty w odmętach fabuły.

W odmętach o mało co nie przepadła na samym początku powieści i sama mała Zuzanka, chuda i obdarta chłopka, lat niespełna 12. Niewesoły był los tej dziewuszki, która pod opieką kochającej, lecz ubogiej babki często głodowała. Próbując złapać rybę w Małej Panwi, o mało nie utonęła - i taki był początek odmiany jej losu.
Zuzanka, wyratowana przez niejakiego Marcina Wybrańca, pomocnika młynarza, trafiła do pracy we młynie, a później los rzucał ją swobodnie z miejsca na miejsce, od jednej ciężkiej pracy, do drugiej - jedno z zajęć wymagało wręcz sfałszowania metryki, bo było ponad siły dziecka wówczas trzynastoletniego. A dziewczyna, jako przynależąca do warstwy chłopów pańszczyźnianych, nie miała niemal nic do powiedzenia w kwestii swojego losu. Marzyła o nauce w szkole, ale kto by  się tym przejmował - tam trafiały tylko dzieci bogatych gospodarzy i ludzi wolnych. Miała jednak w życiu wiele szczęścia, spotkała na swojej drodze dobrych ludzi - ale o szczegółach musicie poczytać sami... Warto wspomnieć, że wszystko to działo się w połowie XVIII wieku, na należących do Prus ziemiach. Mieszkająca na nich ludność chłopska mówiła po polsku, nie mając jednak wielkiej świadomości narodowej, a tylko przywiązanie do języka.


Bardzo urokliwa jest to powieść, na pewno poszukam "Ofki...". Napisana chłopsko-śląską gwarą, rozgrywająca się w świecie zupełnie nam obcym (jak to możliwe - nie mieć nic do powiedzenia, co do własnego życia, być w istocie własnością folwarku), pozwala odbyć podróż w czasie i przestrzeni. Niewiele jest chyba książek dla młodych czytelników (acz ta sprawdza się doskonale i dla czytelnika dojrzałego), w których bohater przynależałby do tej nieszczęsnej części społeczeństwa. Chyba nie napotkałam żadnej. Przy tym nie nudzi, nie moralizuje i rzetelnie wciąga. Polecam.

środa, 9 lipca 2014

Sto jeden dalmatyńczyków - Dodie Smith


Dawno, dawno temu była sobie mała chora dziewczynka, której bardzo, ale to bardzo się nudziło, bo od tygodnia leżała w łóżku. Na szczęście mama pożyczyła dla niej książkę, zdobną w disneyowskie ilustacje*. I już chwilę później nuda zniknęła, jakby jej nigdy nie było. Dziewczynka razem z bohaterami powieści, dalmatyńczykami Pongo i Mimi, przeżywała radość z narodzin ich piętnaściorga uroczych szczeniąt, a później strach i niechęć do upiornej Tortuelli, wielbicielki futer, która zapragnęła płaszcza z centkowanych skór dalmatyńczyków. Razem z Pongo i Mimi przeraziła się, kiedy ich szczenięta zniknęły i rozpaczliwie wyczekiwała na wieści o nich, które mogły dotrzeć z innych części kraju. Razem z nimi opuściła ciepły dom państwa Poczciwińskich i wybrała się w daleką i niebezpieczną podróż na farmę, na której prawdopodobie przetrzymywane były szczeniaki. Błąkała się, głodowała i marzła, ale też spotkała nowych przyjaciół i poznała wyśmienity smak grzanek z masłem (przynajmniej w wyobraźni - ale przez długi czas wierzyła, że to jedna z najpyszniejszych potraw świata... właściwie nadal w to wierzy). Wreszcie spróbowała uwolnić i sprowadzić w bezpieczne miejsce całą chmarę uprowadzonych przez Tortuellę psiaków.

Minęło prawie 25 lat od momentu, kiedy byłam tą dziewczynką, ale lekturę pamiętam do dziś. Bardziej swoje wrażenie niż elementy fabularne, chociaż akurat scena z grzankami z masłem utkwiła w mojej pamięci na mur. Nie tak dawno upolowałam identyczny egzemplarz powieści w antykwariacie - wydany przez Wydawnictwo Alfa w 1990 - i z przyjemnością przeczytałam ponownie, z zachwytem przypominając sobie szczegóły. Polecam gorąco, jestem pewna, że współczesnym dzieciom się spodoba, wcale się nie zestarzała, choć napisana została w 1956 roku - jest urocza. Nadal jest wznawiana, ostatnie wydanie było chyba w 2002 r.

* Wg informacji na stronie tytułowej ilustracje na podstawie filmu Walta Disneya opracowali Maria i Andrzej Andrzejewscy - zastanawiam się, czy wydawnictwo dostało na to zgodę od studia Walta Disneya.

czwartek, 19 czerwca 2014

Sejdżio i jej bobry - Grey Owl


wydanie z 1984r.

Sejdżio i jej bobry”, wydane również jako „Przygody Sajo i małych bobrów”, autorstwa Grey Owl / Szarej Sowy (1888-1938), to opowieść o jedenastoletniej Indiance i jej czternastoletnim bracie Szejpianie.  
Pewnego razu, ojciec ich; Wielkie Pióro, ratuje życie parze młodych bobrów. Wiedząc, że same nie przeżyją, zabiera je do domu. Dzieci są zachwycone i pięknie się nimi opiekują, mając przy tym dużo uciechy i zabawy. Szczęście rodziny przerywa wizyta białego handlarza, któremu Wielkie Pióro jest sporo winien. Nie będąc w stanie samodzielnie zabezpieczyć rodziny na zimę, Indianin zgadza się wymienić jednego z boberków na jedzenie.
Dzieci są nieszczęśliwe, szczególnie mała Sejdżio. Pewnego dnia, gdy ojca nie ma w domu, postanawiają wyruszyć na wyprawę, której celem jest spotkanie z handlarzem i wykupienie wywiezionego przezeń bobra. Droga jest długa i niebezpieczna, ale szczęśliwie dzieci spotykają niej dobrych ludzi, którzy okazują im wiele serca.

wydanie z 1946r.

Sejdżio i jej bobry” to nie tylko przepiękna powieść przygodowa o przyjaźni człowieka ze zwierzęciem, ale i o ludziach w ogóle. Jej akcja rozgrywa się w Kanadzie, gdzieś na początku XX wieku.  Autor kochał przyrodę i kochał ludzi. Cenił zarówno Indian, jak i Białych, i daje się to odczuć na kartach tej powieści. Szczególnie dużo miejsca poświęcone jest tu naturze, głównie oczywiście bobrom. Grey Owl spędził wiele lat w kanadyjskiej puszczy i poznał zwyczaje tych zwierząt. Książka, oprócz więc rozrywki, edukuje. Szczegółowym opisom życia bobrów (i nie tylko) towarzyszą ilustracje autora, które - jak sam zapowiada w przedmowie - mają cel nie dekoracyjny, lecz lepiej zobrazować to, co starał się wyrazić słowami.  
 
wydanie z 1957r.

Powieść „Sejdżio i jej bobry”, to taka trochę krzyżówka „Domku na prerii” z powieściami Coopera i Curwooda oraz „Kocią mamą” Buyno-Arctowej. Ta „Kocia mama”, to ze względu na przyjaźń i absolutne oddanie małej dziewczynki jej pupilom oraz idylliczny, sielankowy obraz polskiej wsi u Buyno-Arctowej oraz kanadyjskiej puszczy, wraz z tradycyjnym życiem jej tubylczych mieszkańców, u Szarej Sowy.

Książka ta była niegdyś wielokrotnie wydawana, ostatnio w 2008 roku, pod zmienionym tytułem „Przygody Sajo i małych bobrów”, także jest dość łatwo dostępna. Mimo to, wydaje mi się, że wśród pokolenia 30 w dół, nie jest specjalnie znana. A szkoda, bo myślę, że warto !


wydanie z 2008r.
„Sejdżio i jej bobry”, Grey Owl / Szara Sowa 
J.Przeworski 1938, 1939
Wydawnictwo F. Pieczątkowski i Spółka, 1946
Nasza Księgarnia 1957, 1984, 1989
Cypniew 1997
Spółdzielnia Pracy 2008 (jako „Przygody Sajo i małych bobrów”)