środa, 31 grudnia 2014

Koniec (ale i początek)

Moi Drodzy,

symbolicznie, z końcem roku, a także po równych 3 latach działalności, projekt Klasyka Młodego Czytelnika kończy swe istnienie. Od pewnego czasu ciągnął nader rachitycznie, więc zdecydowałam się przeprowadzić radykalne cięcie. Przyznam też, że miałam już nieco dość reguł, które sama ustaliłam, żeby nadać wpisom wielu Autorów wspólny kierunek.

Blog z dotychczasowymi wpisami oczywiście pozostanie dostępny dla czytelników, opisano tu wiele fantastycznych książek. Bardzo dziękuję wszystkim Współautorom, dzięki którym blog miał szansę zaistnieć i się rozwijać. Mam nadzieję, że nie porzucicie czytania klasyki dziecięcej i pisania o niej w innych miejscach. Bardzo dziękuję też wszystkim Czytelnikom za liczne ciepłe słowa o blogu i za komentarze do wpisów.

Ja oczywiście nadal zamierzam czytać klasykę dziecięcą i o niej pisać. W tym celu założyłam blog, będący kontynuacją Klasyki Młodego Czytelnika - tym razem prowadzony już samotnie. Jeśli macie ochotę go odwiedzać, zapraszam w styczniu na stronę:

DAWNO, DAWNO TEMU...

oraz na facebookowy fanpage, gdzie nadal będę zamieszczać linki do wpisów:

Klasyka Młodego Czytelnika na FB

Jeśli ktoś z dotychczasowych Współautorów chce założyć własny blog z klasyką dziecięcą, to chętnie dodam też tutaj odnośnik do niego, proszę o informację. Także jeśli napiszecie notki o klasykach dziecięcych na własnych blogach i zechcecie zamieścić linki do niego na profilu KMC na Facebooku, wystarczy że podeślecie mi taką informację z linkiem na adres mailowy.



A na nowy rok 2015 r. życzę sobie i Wam,
spokoju, radości, wolności i wiatru w żaglach
oraz
aby jedynym naszym zmartwieniem było to, 
którą książkę przeczytać najpierw :)

piątek, 3 października 2014

Nachalny upiór żebrzący o cukierki, czyli Bolek i Lolek w oparach absurdu (Bolek i Lolek. Genialni detektywi - Marcin Wicha)

Długo sie zastanawiałam, czy ta pozycja nadaje się na bloga o klasyce literatury dla dzieci - bohaterów zna chyba każdy dorosły, ale nie z literatury, tylko z telewizji. Szukając informacji, ze zdziwieniem odkryłam jednak, że Bolek i Lolek występowali także w książkach (w latach 1974-1980). Zdecydowałam się więc zapoznać z ich współczesnym wcieleniem, powołanym do istnienia przez wydawnictwo Znak. W 2013 r. wydało ono - z okazji 50. "urodzin" braci - trzy książki o Bolku i Lolku:

W. Bonowicz, G. Gortat, E. Karwan-Jastrzębska, J. Olech, A. Onichimowska, M. Rusinek, W. Widłak, M. Wojtyszko, R. Kosik Nowe przygody Bolka i Lolka
B. Maj, J. Illg, W. Bonowicz, L. Talko , A. Onichimowska, M. Wicha, R. Kosik Nowe przygody Bolka i Lolka. Urodziny (recenzja TU)
W. Bonowicz, J. Illg, A. Onichimowska, G. Gortat, M. Wojtyszko, R. Kosik, E. Karwan-Jastrzębska Nowe przygody Bolka i Lolka. Łowcy tajemnic 

Właśnie ukazała się czwarta:

Marcin Wicha, Bolek i Lolek. Genialni Detektywi (2014)

Bracia Bolek i Lolek zostali stworzeni pierwotnie przez Władysława Nehrebeckiego, któremu pomysł na film animowany wpadł do głowy, kiedy obserwował przygody własnych synów (Janka i Romka). Imiona chłopców zaczerpnięto z filmu z Adolfem Dymszą z 1936 r. pt. Bolek i Lolek. Bohaterowie mieli przeżywać przygody, wcielając się w postaci z książek i filmów. Rzeczywistość tych przygód miękko splatała się z fantazją - nie są one wcale realne, czasoprzestrzeń zakrzywia się w nich nader fikuśne kształty.

W latach 1963-1986 nakręcono 10 serii przygód Bolka i Lolka, z tego trzy serie przerobiono potem na trzy filmy pełnometrażowe, łącząc odcinki. Powstał także oryginalny film Wielka podróż Bolka i Lolka, który następnie pocięto na 15-odcinkowy serial.

Tak jak wspomniałam, wydawano także książki, opracowane przez twórców serialu: Władysława Nehrebeckiego, Leszka Mecha (tekst) i Alfreda Ledwiga (ilustracje). Wyszły 4 serie książek, każda w innym wydawnictwie:

Diana Bibliofilka, która pisała recenzję Nowych przygód... rozczarowała się zawartością tomu: "Chłopcy w wersji papierowej są już unowocześnieni. Oglądają telewizję, grają na laptopie, używają dyktafonu i o zgrozo - jedzą chipsy!(...) Nie czytają więc książek i nie chcą wcielać się w bohaterów książkowych - pragną polecieć na Marsa i wziąć udział w telewizyjnym show. Nie marzą o tym, aby zostać kowbojami, rycerzami czy Robinsonem."
Pamiętna tej opinii podchodziłam bardzo sceptycznie do najnowszego tomu przygód wiekowych (no, półwiekowych) chłopaków. Rozczarowałam się jednak miło. Być może na plus książki zadziałało to, że autor jest tym razem tylko jeden - Marcin Wicha, a może to, że zdecydował się odejść od konwencji uwspółcześniania na siłę. Przygody chłopców, choć współczesne, mogłyby jednak równie dobrze rozgrywać się 50 lat temu. Jest też - hurra! - nawiązanie do literatury. Nasi genialni detektywi wzorują się bowiem na najsłynniejszym duecie detektywistycznym, czyli Sherlocku Holmesie i doktorze Watsonie (mamy więc, rzecz jasna, Sherbolka i doktora Lolsona ;) ). 

Bolek i Lolek spędzają wakacje u cioci, w cichym domku z ogródkiem, w małym miasteczku. Ciocia jest fajna, choć bardzo zestresowana psotami chłopców - na szczęście zajmuje się głównie swoim hobby, czyli przetworami eksperymentalnymi - a to powidła ze szpinaku, a to lody z cebuli... Lekko znudzeni chłopcy zakładają tymczasem biuro śledcze BiL i z zapałem szukają zagadek, które mogliby rozwiązać. Trafia się zaginiony kotek i zagubione... mydło, ale także porządna (choć nieco rozmyta) mapa skarbów prowadząca do ruin zamku oraz przestępca Zbigniew Zbrodzień. Zamiast Toli chłopcy spotykają - Polę. 

Całość podzielona jest na krótkie rozdziały-odcinki, które z łatwością mogłam sobie wyobrazić w postaci animowanych dobranocek. Akcja toczy się wartko i - jak sądzę - zainteresuje współczesnego małego czytelnika, mimo braku elektronicznych gadżetów, gier komputerowych itp. A nad wszystkim unoszą się przyjemne opary absurdu, umilające lekturę dorosłemu czytelnikowi - choćby postać Komarelli Ops pojawiającej się znienacka i domagającej opisów przyrody... 

Na końcu książki znalazł się Poradnik Detektywa, zawierający zadania do wykonania - rozmaite testy i zagadki - a na końcu do wypełnienia dyplom genialnego detektywa.


poniedziałek, 29 września 2014

Kometa nad Doliną Muminków - Tove Jansson

Cóż to za przerażająca lektura. Chyba świeża pamięć okropieństw wojny - powieść ukazała się w 1946 r. - wywarła na nią silny wpływ. Zaczyna się uroczym domkiem w zielonej dolinie, Muminkiem i Ryjkiem psocącymi wesoło, Mamusią Muminka uprawiającą ogródek i Tatusiem Muminka budującym most na rzeczce.

A dalej... Wszystko pokrywa się okropnym szarym pyłem, do Ziemi zbliża się kometa, rzucając na świat upiorny czerwony blask, wysychają rzeki i jeziora, wysycha nawet morze, zostawiając za sobą grząskie błoto i rybki trzepoczące się z otwartymi pyszczkami, upał staje się nie do wytrzymania. Zderzenie jest nieuniknione, znana jest nawet data i godzina, wszyscy mówią o zagładzie, a Muminek i jego przyjaciele rozpaczliwie starają się wrócić do domu, do Mamusi i Tatusia, zanim świat się skończy.

Jednocześnie jest to przeurocza lektura, choćby dlatego, że w obliczu zagłady Mamusia Muminka piecze tort, a Tatuś wykopuje z ogródka jej ukochane żółte róże, żeby wraz z całym dobytkiem ukryć je przed niszczycielską siłą komety. Razem tworzą dom, w którym wszystkie małe zwierzątka, a także mali i duzi czytelnicy, czują się bezpiecznie, bez względu na grożące im niebezpieczeństwa. Na tym chyba polega magia świata Muminków do którego zamierzam niedługo powrócić, z nadzieją na tom bez kataklizmów.