Seria Wydawnictwa Wilga z ilustracjami Zdenka Basica jest krótka, za to nader ciekawa i - uwaga, modne słowo - interaktywna. Pełna elementów przestrzennych, które się rozkładają, składają, poruszają, ujawniają ukrytą zawartość, okienek, które można otwierać - zapewnie świetną zabawę przy samym już oglądaniu. Miejmy nadzieję, że będzie kontynuowana. Do tej pory ukazały się w niej trzy pozycje:
Alicja w Krainie Czarów Lewisa Carolla, w przekładzie Bogumiły Kaniewskiej (to chyba najnowszy istniejący przekład, z 2010 r.) - o ile dobrze zrozumiałam, jest to jednak wersja skrócona. Nie popieram takiego procederu, ale w tym przypadku wyjątkowo wybaczam, bo uproszczenie treści pozwala, w połączeniu z fantastyczną formą graficzną, zapoznać z Alicją młodszych czytelników. Może zachęceni w ten sposób sami kiedyś sięgną po pełne wydanie. (Wilga 2011)
Wnętrze książki można podejrzeć TU.
Przygody Pinokia Carla Collodiego, w tłumaczeniu Natalii Mętrak. Nie udało mi się znaleźć potwierdzenia informacji, że to również jest wersja skrócona, ale tak podejrzewam, jako że na okładce w ogóle nie pojawia się Collodi jako autor (Wilga 2012).
Wnętrze książki można podejrzeć TU - i przeczytać ciekawą recenzję też.
Królewna Śnieżka w opracowaniu Tomasza Śpiewaka (Wilga 2012).
Tę część mam, więc poniżej prezentuję własne zdjęcia:
Chcę zdobyć dla córki także tom o Alicji, natomiast z zakupu Pinokia zrezygnowałam, choć spotkałam go niedawno po okazyjnej cenie, bo poluję na wersję z ilustracjami Innocentiego, a do samej historii nie mam takiego przekonania, żeby ją gromadzić w kilku wersjach.
Wracając do Zdenka Basica, życzyłabym sobie bardzo uhonorowania nie tylko najmłodszych czytelników, ale i dorosłych - i wydania u nas ilustrowanych przez niego steampunkowo Frankensteina, opowiadań Poego i H.G. Wellsa oraz Opowieści wigilijnej Dickensa.
Bardzo ładne wydanie :). // Ja w dzieciństwie za "Alicją w Krainie Czarów" niestety nie przepadałam. Zastanawiam się, czy teraz by mi się spodobała. Chyba spróbuję przeczytać wersję nieskróconą, po angielsku - fragmenty mi się zdecydowanie podobały.
OdpowiedzUsuńJa też w dzieciństwie nie przepadałam za Alicją, ale pokochałam ją na studiach - gdyby miała więcej miejsca na półkach, zgromadziłabym chyba wszystkie wydania, bo jestem całkiem zakręcona na punkcie tej książki :) Oryginał bardzo polecam - żaden przekład nie potrafi oddać wszystkich niuansów Alicjii w pełni, o trudnościach w tłumaczeniu tego dzieła też już sporo napisano. Pozdrawiam :)
Usuńhttp://krainaksiazek.pl/alices_adventures_in_wonderland-9780147510983.jpg nad kupieniem tej się zastanawiam. Prawda, że piękne wydanie? :)
UsuńOkładka bardzo piękna, chętnie bym zajrzała do środka :)
UsuńZakochana jestem w tej serii od dawien dawna (no może odkąd się ukazała;)), za każdym razem muszę przy okazji pobytu w księgarni przekartkować chociaż. Mam nawet pretekst, że dla syna, ale cena niestety odstrasza. Piękne są te książki i magiczne takie - Alicję oglądałam "na żywo" i te wszystkie okieneczka, filiżaneczki ruchome, te karty - no kocham to. Niesamowite są.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Molly (Kartek szelest)
Niestety, cenowo odstrasza większość pięknie wydanych książek :( Ja poluję na ceny okazyjne, w internecie, outletach itp., bo po regularnych nie daję rady kupować tych naprawdę wartych zakupu.
UsuńMam kilka tłumaczeń "Alicji" w domu oraz oryginał. A także świetną płytę z bajką muzyczną na podstawie tłumaczenia Marianowicza i to tę ostatnią wersję zna mój ośmiolatek. Mam "Alicję" Basica i "Alicję Sabudy". W moim odczuciu, jeśli chodzi o wersje skrócone/uproszczone na potrzeby takiej formy książki dla dzieci, Sabuda jest zdecydowanie lepszy. Nie powiedziałabym, żeby książki wydane przez Wilgę były mocno interaktywne - tych klapek, czy elementów do przesuwania wcale nie jest tak dużo, dosłownie kilka, w moim synu jedynie znikający kot wzbudził szczery zachwyt, poza tym dość szybko się tą wersją znudził. Faktem jest, że wizualnie jest ona chyba bardziej dziewczyńska - te wspomniane przez Molly filiżaneczki, okieneczka, ornamenty, delikatna grafika... Od strony językowej też nie powaliła nas na kolana. Natomiast do Sabudy syn wracał miesiącami, mimo że do samodzielnego manipulowania w zasadzie nic tam nie ma. Ale same konstrukcje otwierające się z każdą przekładaną stroną czy wkładką robią oszałamiające wrażenie. Szkoda tylko, że w Polsce nikt książek Sabudy nie wydaje.
OdpowiedzUsuńPS. Najnowszym, bo z 2012 roku, przekładem jest ten Elżbiety Tabakowskiej. Natomiast tekst w "Alicji" Basica rzeczywiście opowiedziała Bogumiła Kaniewska, ale siłą rzeczy jest to tekst skrócony i chyba przez to wydaje się mało literacki - jakby się czytało streszczenie szkolnej lektury.
Dzięki za bardzo istotny komentarz - nie miałam okazji czytać tekstu tej Alicji, więc nie mogłam się wypowiedzieć, a Ty widać, że znasz się na rzeczy. Bardzo żałuję, że wersji Sabudy (i innych jego książek - jest chyba też Czarnoksiężnik z Oz) nikt nie wydaje w Polsce, nie mam pojęcia czemu - to przecież byłby hit.
UsuńBajkę muzyczną sama miałam w dzieciństwie, nie wiem, czy mówimy o tej samej, dość wiekowej już, czy o jakiejś nowszej wersji. Ja za nią nie przepadałam, w ogóle za tłumaczeniem Marianowicza zresztą. Dla siebie odkryłam Alicję naprawdę dopiero w oryginale, dlatego szukam dla córki jakiejś bardziej zachęcającej wersji - a że córka maleńka, to do pełnego tekstu jeszcze nam sporo lat zostało.
Z tym hitem, to jednak byłbym ostrożny, bo w kraju, gdzie książka dla dziecka za 20, ba, za 10 zł jest dobrem luksusowym, masowa sprzedaż cudeniek za ~100 PLN jest chyba tylko pobożnym życzeniem. Ja mimo wieeeeelkiej chętki na posiadanie mocno bym się nad zakupem zastanawiał :(
UsuńOj, nie zrażajmy wydawnictw ;) Ale racja, ja się i nad tymi za 50 zł zastanawiam bardzo, niestety. Podejrzewam jednak, że Sabudę bym jednak zakupiła, jako unikat i rarytas, który się nie zestarzeje. Zresztą, jeśli nie wydadzą go po polsku, to i tak pewnie skuszę się na oryginał (najlepiej używany).
UsuńJa myślę, że może cenowo nie byłoby najgorzej, niby okładkową te moje mają 20 funtów, ale kupiłam w dużej międzynarodowej księgarni na "a" i tam było jednak 5-7 funtów taniej. A "Piekna i bestia" przez ostatnie dwa czy trzy miesiące była tam po 8,50 :) Tylko trzeba ściągnąć, zapłacić za wysyłkę (niestety), a potem równolegle czytać dziecku polską wersję albo tłumaczyć na bieżąco. Sam z tą książką poprzestanie na obrazkach. Oza tak czytaliśmy - ja z Innocentim na glos, syn z Sabudą. Teraz słucha audiobooka i też wyciąga Sabudę. Poza tym jednak drogie książki też są wydawane i ktoś je kupuje, choćby te Basica do tanich nie należą - a myślę, że akurat na Sabudę sporo osób mogłoby się skusić (to tak żeby nie zniechęcać wydawnictw :) )
UsuńLilybeth, na używane uważaj, bo one jednak są delikatne - ptak w moim Ozie po pierwszym czytaniu został bez skrzydła, a syn naprawdę starał się nie uszkodzić, tylko przy rozkładaniu elementy się o siebie zaczepiły...
Głupoty wypisuję, dobrze że szybko zauważam - Oz nie Innocentiego, tylko Ingpena...
UsuńGdybyż jeszcze amazon utrzymał darmową przesyłkę powyżej 25 funciaków, to można by rozważać jakieś grupowe zakupy czy odkładanie kasy na jedno wielkie szaleństwo (wydanie 25 £ szaleństwem, ech), ale tak, to chyba jednak nie. Ale w sumie macie rację, jak ktoś w Polsce wyda TO, od ust sobie odejmę i kupię :D
Usuń