Przeczytawszy “Do przerwy 0:1” Adama Bahdaja, zadumałem się srodze. Bo o ile wiem co w książce podobało mi się teraz, to za ludowe Chiny nie potrafię zrozumieć, czym zachwyciła młodzieńca jakim byłem podczas pierwszej lektury. Już choćby ze względu na lejtmotyw, którym jest piłka nożna, nie powinna mi się była podobać. Byłem bowiem chłopcem asportowym na maksa, czym niepomiernie wkur... załem kolejnych wuefistów. Bo gdzie to widziano, żeby na ławie siedziało dwa metry, niewykorzystanego w bloku czy w dwutakcie, nastolatka. O harataniu w gałę nawet nie wspominam, bo ganianie po wielkim boisku za skórzanym balonem wydawało mi się od zawsze cokolwiek zbyt męczące, a i premierem zostać nie chciałem. Wracając do tematu, musiało być w książce coś innego, coś, co przyciągnęło i nie puściło. Zresztą tak jak podczas powtórki. Często czytelnicy wspominają, że na odbiór lektury wpływają czas i miejsce, w których się jej oddajemy. Może więc wpływ na to, że tak spodobała mi się historia Paragona, Perełki, Mandżaro i kilkunastu innych warszawskich wisusów, miało to, że czytałem ją na ławce w pobliżu lokalnego “Orlika”. Może?
Trzon fabuły można nakreślić w kilkunastu słowach. Oto powojenna Warszawa, powoli podnosząca się z gruzów, która, o czym warto wspomnieć, urasta do rangi samodzielnego, drugoplanowego bohatera “Do przerwy …”. W tej nieciekawej scenerii zburzonych kamienic, stert cegieł, szczerzących zębiszcza murów i zaniedbanych podwórek, żyje paczka przyjaciół owładniętych sportową manią. Chłopcy cały wolny czas poświęcają treningom piłki nożnej, a ich, wcale nie ukrywanym, marzeniem, jest chęć zagrania w Polonii, ulubionym klubie, w którym gra bożyszcze urwipołciów z Woli, czyli Wacław Stefanek. Żeby tego dokonać postanawiają się ukonstytuować jako klub piłkarski “Syrenka”. Dodatkową okazją do pokazania swoich możliwości okaże się organizowany przez warszawską prasę “Turniej dzikich drużyn”, w którym chłopcom przyjdzie zmierzyć się m. in. ze znienawidzonymi przeciwnikami z “Huraganu”. Tyle suchych faktów.
Myli się jednak ten, kto sądzi, że na sportowych emocjach rzecz się kończy. Adam Bahdaj zgrabnie bowiem wplata w fabułę wątek kryminalny, który w połączeniu z szytymi na miarę greckiej tragedii dylematami moralnymi głównego bohatera, Paragona, co i rusz wpadającymi przez swoiste pojmowanie honoru, w kolejne tarapaty, zapewnia nieprzerwany dopływ czytelniczych emocji. Dla tych zaś, którzy lubią śledzić smaczki obyczajowe też znajdzie się małe co nieco. No i postacie. Każda inna i każda z właściwymi tylko sobie cechami. Mandżaro - zorganizowany służbista, Paragon - załatwiacz, dla którego “słowo droższe pieniędzy”, Perełka - negocjator i rozjemca.
Wkręciłem się. I to strasznie. Zamartwiałem się o to, jak poradzi sobie wychowywany przez ciotkę Paragon, kiedy ta trafiła do szpitala. Truchlałem na myśl jak skończy się “romans” chłopca ze stolicznym półświatkiem. Bezsilnie gryzłem wargi, gdy Perełkę, najlepszego na Woli bramkarza, tuż przed ważnym meczem zatrzymał w domu pijany ojciec. Ta książka wprost kipi od emocji i ta kipiel przenosi się na czytelnika.
No właśnie. Tylko czy na każdego, czy tylko na takiego ramola jak ja? Czy współczesny nastolatek zrozumie choćby poświęcenie Paragona “załatwiającego” piłkę na mecz? Czy nie będzie mu przeszkadzał delikatny dydaktyczny smrodek? Nie przekonamy się, jeśli książki nastolatkom nie podsuniemy. Do czego gorąco zachęcam, a i sam za lat parę, przeprowadzę eksperyment na moim Starszym synu, jak na razie zapalonym piłkarzu.
A, i najpierw książka potem serial, bo w tym ostatnim sporo pozmieniano.
Dzięki uprzejmości ZwL, link do wywiadu z odtwórcą Paragona, Marianem Tchórznickim.
Trzon fabuły można nakreślić w kilkunastu słowach. Oto powojenna Warszawa, powoli podnosząca się z gruzów, która, o czym warto wspomnieć, urasta do rangi samodzielnego, drugoplanowego bohatera “Do przerwy …”. W tej nieciekawej scenerii zburzonych kamienic, stert cegieł, szczerzących zębiszcza murów i zaniedbanych podwórek, żyje paczka przyjaciół owładniętych sportową manią. Chłopcy cały wolny czas poświęcają treningom piłki nożnej, a ich, wcale nie ukrywanym, marzeniem, jest chęć zagrania w Polonii, ulubionym klubie, w którym gra bożyszcze urwipołciów z Woli, czyli Wacław Stefanek. Żeby tego dokonać postanawiają się ukonstytuować jako klub piłkarski “Syrenka”. Dodatkową okazją do pokazania swoich możliwości okaże się organizowany przez warszawską prasę “Turniej dzikich drużyn”, w którym chłopcom przyjdzie zmierzyć się m. in. ze znienawidzonymi przeciwnikami z “Huraganu”. Tyle suchych faktów.
Myli się jednak ten, kto sądzi, że na sportowych emocjach rzecz się kończy. Adam Bahdaj zgrabnie bowiem wplata w fabułę wątek kryminalny, który w połączeniu z szytymi na miarę greckiej tragedii dylematami moralnymi głównego bohatera, Paragona, co i rusz wpadającymi przez swoiste pojmowanie honoru, w kolejne tarapaty, zapewnia nieprzerwany dopływ czytelniczych emocji. Dla tych zaś, którzy lubią śledzić smaczki obyczajowe też znajdzie się małe co nieco. No i postacie. Każda inna i każda z właściwymi tylko sobie cechami. Mandżaro - zorganizowany służbista, Paragon - załatwiacz, dla którego “słowo droższe pieniędzy”, Perełka - negocjator i rozjemca.
Wkręciłem się. I to strasznie. Zamartwiałem się o to, jak poradzi sobie wychowywany przez ciotkę Paragon, kiedy ta trafiła do szpitala. Truchlałem na myśl jak skończy się “romans” chłopca ze stolicznym półświatkiem. Bezsilnie gryzłem wargi, gdy Perełkę, najlepszego na Woli bramkarza, tuż przed ważnym meczem zatrzymał w domu pijany ojciec. Ta książka wprost kipi od emocji i ta kipiel przenosi się na czytelnika.
No właśnie. Tylko czy na każdego, czy tylko na takiego ramola jak ja? Czy współczesny nastolatek zrozumie choćby poświęcenie Paragona “załatwiającego” piłkę na mecz? Czy nie będzie mu przeszkadzał delikatny dydaktyczny smrodek? Nie przekonamy się, jeśli książki nastolatkom nie podsuniemy. Do czego gorąco zachęcam, a i sam za lat parę, przeprowadzę eksperyment na moim Starszym synu, jak na razie zapalonym piłkarzu.
A, i najpierw książka potem serial, bo w tym ostatnim sporo pozmieniano.
Dzięki uprzejmości ZwL, link do wywiadu z odtwórcą Paragona, Marianem Tchórznickim.
No to mamy problem, bo my najpierw serial i dopiero teraz bedzie ksiazka...
OdpowiedzUsuńWstyd sie przyznac; o istnieniu ksiazki dowiedzialam sie z czolowki filmu ale jakos do tej pory nie wpadlam na pomysl przeczytania jej, o zgrozo! Serial chlopcy, zapaleni pilkarze, lykali jak mlode rekiny, Paragon to niemal ich bohater, mnie samej podobaly sie jego duma i uczciwosc... Pytanie tylko, gdzie te ksiazke mozna dostac? I czy ekipa zlozona z 8 i 10 latka to czytelnicy na tyle dojrzali, by im ja przeczytac?
Serdecznie
Anna
Można choćby w wydaniu Literatury, jeśli zależy Ci na funkiel nówce. Ja mam sentyment do wersji z ilustracjami Rozwadowskiego, więc tę tylko na portalu aukcyjnym na A. Czy 8latek to nie wiem, ale dziesięciolatkowi spróbowałbym podsunąć :)
UsuńBardzo lubię Bahdaja, kiedyś czytałam go i czytałam.
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie na zabawę "Żyrafa Tosia z Czytelni". Pozdrawiam cieplutko.
Ja Bahdaja okazyjnie. A czytać i czytać, to czytałem Niziurskiego. Przy czym nic z jego książek nie pamiętam, więc pora na powtórkę :D
UsuńNiziurski The best of the best
UsuńPodziwiam Twoje zamiłowanie, to nie łatwe czytać książki dla młodych czytelników, żeby je potem recenzować. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńGdybyż chodziło o recenzowanie, to sprawa byłaby niebłaha, ale ja tylko opisuję swoje subiektywne wrażenia polekturowe. No i nie czytam, żeby recenzować. Czytam dla przyjemności powrotu do czasów młodzieńczych :D
UsuńPamiętam tą książkę z dzieciństwa :)
OdpowiedzUsuńWiększość książek z dzieciństwa pamiętam jedynie z tytułu i autora. Treść z biegiem lat wyparowała z głowy :(
Usuń