wtorek, 22 maja 2012

Pępek węża - Ewa Lach

Ewa Lach jest autorką chyba zupełnie nieznaną czytelnikom poniżej trzydziestki. Ci starsi pamiętają cykl o rodzinie Sawanów oraz „Romeo, Julię i błąd szeryfa”. Te pisane z humorem i pełne celnych obserwacji obyczajowych powieści o nastolatkach i ich problemach niewiele się, moim zdaniem, zestarzały, pomijając może peerelowskie realia. Zasługa to niezwykle naturalnego języka pisarki, która nie siliła się na młodzieżowe stylizacje ani nie operowała drętwym językiem częstym nawet w młodzieżowych utworach z epoki (może dlatego, że sama debiutowała jako szesnastolatka powieścią napisaną trzy lata wcześniej – tyle bowiem trwało w latach sześćdziesiątych wydanie książki). Czyniąc narratorami powieści ich nastoletnich bohaterów, unikała też konieczności rozsnuwania dydaktycznego smrodku, co nie oznacza, że książki nie miały wartości wychowawczych: bohaterowie jednak uczyli się na własnych błędach i sami dochodzili do odpowiednich wniosków.
Przypominam Ewę Lach dlatego, że niedawno wpadł mi w ręce „Pępek węża”, wydany w 1987 roku. Przed lekturą dałbym sobie głowę uciąć, że wcześniej tej powieści nie widziałem na oczy, po przeczytaniu nie jestem już tego taki pewien, gdyż całość brzmiała dość znajomo. Być może dlatego, że skrojona jest według wzoru dobrze opanowanego przez autorkę, co jednak nie oznacza wtórności i nudy.
„Pępkiem węża” jest Renata Miś. Jak sama wyjaśnia: „Jestem pępkiem węża! [...] Turystycznego, rodzinnego. Wiesz, taki się czasem formuje rządek pod górkę. Głowa węża: tata, szyja: babcia [...]. Pierś węża to mama, bo głównie zajmuje się karmieniem. Pępek to ja, a ogon: reszta”. Podczas wakacyjnej wyprawy z wężem rodzinnym w góry poznaje Rafała, a ta przypadkowa znajomość ściągnie na nią kłopoty. Po powrocie do domu Renata z niepokojem zaczyna obserwować, jak stosunki między rodzicami zaczynają się psuć: padają ostre słowa, zarzuty, pretensje. Dziewczyna za przyczynę zamętu uznaje Pannę Magister, współpracowniczkę ojca, która prosi go o pomoc w jakichś doświadczeniach, a potem zaczyna coraz częściej odwiedzać w domu. Przejęta domniemanym rozpadem małżeństwa rodziców Renata zaczyna mieć problemy w szkole, pogarszają się też jej stosunki z koleżankami, gnębi ją zazdrość o ładną i utalentowaną kuzynkę, która pomieszkuje u Misiów. Coraz częściej słyszy wyrzuty matki i kazania ojca. Wreszcie postanawia wymyślić coś, żeby uratować swoją rodzinę i odstraszyć nielubianą Pannę Magister. Podejmuje też próbę wyciągnięcia się z dwój i zaprzyjaźnienia z dotychczasową rywalką z klasy. Znienacka na jej życiu mrocznym cieniem kładzie się niepokojąca postać Rafała, który okazuje się narkomanem. (Swoją drogą, w jakiej sielankowej epoce rozgrywa się akcja: ojciec chemik musi wyjaśnić swoim dzieciom, co to są narkotyki i czym grozi ich zażywanie. Dziś pewnie zostałby przez progeniturę zabity śmiechem i poinformowany, co zażywa się na szkolnych wycieczkach i jakie są efekty. No może przesadzam, przypuszczalnie szczerość w stosunkach rodzice-dzieci aż tak nie wzrosła).
Akcja toczy się wartko, nie brakuje dramatycznych zwrotów, tylko humoru jakby mniej niż w innych powieściach Ewy Lach. Na tle dzisiejszej literatury dla nastolatków, złożonej chyba wyłącznie z tłumaczonych pamiętników księżniczek i tłuczonych seryjnie (podejrzewam, że przez automaty) romansów wampirycznych, książka wypada zaskakująco świeżo, mimo upływu lat. Nie wiem, czy z tą opinią zgodziliby się gimnazjaliści. Dla nich pewnie Renata Miś i jej problemy to jakiś kompletny Spitsbergen (jak mawia bohaterka), a sama powieść to koszmarna ramota (zamiast „ramota” wstawić dowolne młodzieżowe słowo oznaczające obciachowy staroć). I na dodatek bohaterowie, żeby zadzwonić, biegają do sąsiadów. A to już zupełnie nie do pojęcia. Starszym natomiast polecam, może nie na początek znajomości z twórczością Ewy Lach, ale dla jej rozszerzenia.
Ewa Lach, Pępek węża, Czytelnik 1987.

6 komentarzy:

  1. O, załapałam się wiekowo na granicy;-) znam książki E. Lach, nie tylko Sawanów pamiętam, ale i i "Kosmihikanów". Lubiłam te dawne "młodzieżówki", też jestem ciekawa, jak odbierają je współcześni nastolatkowie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kosmohikanie się przeraźliwie zestarzeli:) A współczesna młodzież Ewy Lach nie zna w ogóle, nie była wznawiana od stuleci:P

      Usuń
  2. Oryginalny blog ;) Zaczynam obserwować i zapraszam do siebie: http://ksiazki-recenzja.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie znam tej autorki, ale patrząc granicę wiekową, trochę mi brakło ;) I mimo że nie czytałam, myślę, że masz rację pisząc, że książka ta jest miłą odmianą od tego co nas teraz otacza w księgarniach.
    Zapraszam także do mnie: http://www.agatonistka.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Jestem właśnie zdegustowana powieściami młodzieżowymi, o których wspomniałaś w recenzji, dlatego też myślę, że może warto by było sięgnąć po jakąś książkę Ewy Lach. Samo nazwisko jest mi bardzo dobrze znane, jednak nie miałam jeszcze okazji, żeby coś autorstwa tej pani przeczytać.
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie :) http://knigiszarikowa.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Jedną z moich ulubionych książek w czasach bardzo zielonej młodości była książka pani Ewy Lach "Na latającym dywanie" - tę najlepiej pamiętam, muszę sobie przypomnieć inne powieści tej autorki.

    OdpowiedzUsuń