Zaczynam
chyba rozumieć kobiety, które stając przed szafą pełną ciuchów
wykrzykują ze zgrozą: “Łomatko! W co ja się mam ubrać?!”. Zaczynam, bo
sam stanąwszy ostatnio przed regałem pełnym książek stwierdziłem, że,
noż kurczę, nie mam czego przeczytać. Leciałem po grzbietach, a w
głowie, jak ze starej, gramofonowej płyty, zacięta igła odtwarzała
swoje: to nie, to nie, to nie … Potrzebny był plan ratunkowy. Wspomniana
na początku, anonimowa kobieta, bierze w takich razach kartę płatniczą i
udaje się do przybytku rozpusty zakupowej, czyli centrum handlowego,
skąd wychodzi ukontentowana z naręczem ciuchów. Ale, jako że człek ze
mnie ambitny, kupno nowej książki, jako rozwiązanie zbyt prozaiczne,
odrzuciłem. Postanowiłem za to udowodnić tej grupie ludzi, która narzeka
na ceny książek, że poczytać dobre, ba, świetne rzeczy, można
całkowicie gratis. Rezultatem tego postanowienia było pobranie ze strony
Wolnych Lektur “Wspomnień niebieskiego mundurka” Wiktora Teofila
Gomulickiego.
Nawet
nie wiecie jaką straszliwą, wewnętrzną walkę stoczyłem ze sobą, żeby w
tym tekście nie użyć sformułowania “urocza ramotka”, które zagnieździło
mi się w głowie już od pierwszych stron tej wzruszającej opowieści,
opisującej szkolne czasy grupki uczniów XIX-wiecznej szkoły powszechnej,
działającej w małym, prowincjonalnym miasteczku. Przegrałem. To jest
urocza ramotka. Z jednej strony tak strasznie niedzisiejsza, bo kudy tam
współczesnym długopisom do gęsich piór, kałamarzy i czernidła. Gdzie
napuszczanie na belfrów chrabąszczy, a gdzie zakładanie kosza na głowę i
ordynarne wyzwiska? Gdzie wreszcie zwyczaj chodzenia uczniów pod rękę
(?) podczas rozmowy, zachwyt poezją, wylewna przyjaźń …? Z drugiej zaś,
niemal współczesna w: po kryjomu palonych papierosach, napuszonych
młodzieńczych przechwałkach, próbach udowodnienia swojej odwagi głupimi
próbami czy niechęci do nauki. Bo pewne rzeczy się przecież nie
zmieniają. Sami zobaczcie.
“Jeden
podczas lekcji usiadł tyłem do nauczyciela. Drugi, znudzony wykładem,
przeciąga się i na cały głos ziewa. Trzeci położył głowę na książce i
zasnął. Czwarty wytknął dwa palce i z całą szczerością zwierza się
nauczycielowi, że „okropnie chce mu się jeść”. Piąty, wywołany do
lekcji, wstać nie może, gdyż… urwał mu się guzik od spodni.”
Piękna
to lektura, zachowująca doskonałe proporcje w opisywaniu spraw
poważnych i niezaprzeczalnie komicznych. Dająca możliwość spojrzenia od
strony ucznia w system ówczesnej edukacji, ale i przybliżająca stosunki
społeczne. Dla mnie jednak, przede wszystkim, pozwalająca poznać grupkę
świetnych, pełnych ideałów i energii młodych ludzi, czytanie o
przygodach których było prawdziwą przyjemnością. Mógłbym tu jeszcze
długo wymieniać sceny, które zapadły mi w pamięć. Tę ze spaniem w
trumnie i ze straszeniem ożenkiem, celem zagonienia do nauki. Mógłbym,
ale lepiej usłyszeć te historie z “ust” samego Gomulickiego.
I
co, można dobrze i za darmo? Można. Jeśli jeszcze dodać, że Wolne
Lektury udostępniają tekst w kilku formatach obsługiwanych przez
urządzenia mobilne oraz zaopatrzony w ponad 400 przypisów*, to
jedynym minusem jaki widzę jest brak rysunków Konstantego Górskiego, o
których pan Wiktor wspomina w “Od autora”.
*
Na początku wielość przypisów mnie denerwowała, bo większość określeń
znałem, ale po zastanowieniu stwierdzam, że o ile ja wiem co to jest np.
“poślad”, to dzisiejszy dwudziestolatek już niekoniecznie :)
Kiedyś to czytałam ;)
OdpowiedzUsuńŚwietna recenzja...
OdpowiedzUsuńA dwa pierwsze zdania przyciągją uwagę.;P:D