czwartek, 16 sierpnia 2012

"Serce" E.de Amicis

Niemieckie wydanie "Serca"
z 1894 roku
"Serce" E.de Amicis, tł. M.Konopnicka
 
W czasach gdy kulturę, dobre wychowanie, a czasem nawet moralność zastąpiono dobrą zabawą czy chęcią zysku, trudno znaleźć na półkach księgarni takie tytuły  jak „Serce”.  Z drugiej strony, aż miło popatrzeć, ile osób zna tę książkę. Chociaż XIX-wieczna, nie starzeje się, wydawana jest po raz kolejny i kolejny. Zyskuje nowych czytelników. Do niektórych przemawia, do innych nie. Jak zawsze. 
Jaka jest jej tajemnica? Chyba fakt, że ludziom cały czas brakuje właściwych wzorców. Brakuje im oparcia, osoby, której można się spytać: Co ja mam zrobić? I która nie odpowie: Zrób tak, żeby tobie było najlepiej bez względu na innych. „Serce” przypomina podstawowe zasady. Nie upodla ludzi, nie nastawia ich na pogoń za pieniędzmi. Raczej mówi zatrzymaj się, zobacz, uszanuj.
Gdy ją otwierałam, przywitał mnie wstęp napisany przez autora, w którym czarno na białym widnieje, że została stworzona na podstawie notatek ucznia klasy trzeciej, które potem zostały spisane przez ojca, starającego się nic nie zmieniać, i wydane.  Bo „Serce” to książka dla dzieci. Książka, która powinna być czytana każdemu dziecku przez rodziców.
Dlaczego?  Pokazuje jak powinien zachowywać się człowiek. Pokazuje, że wszyscy są równi, że trzeba szanować ojca, matkę, że praca to nie żaden wstyd, a jeśli ktoś ma niższy status społeczny, to jeszcze nie znaczy, że jest od nas gorszy.  Banały? To dlaczego my o nich zapominamy? Co więcej, dlaczego nie mówimy o nich naszym dzieciom?
Fotos z filmu "Jeśli serce masz bijące" inspirowanego
powieścią de Amicis


Sama, na początku, przyznaję, byłam trochę zmęczona tą moralnością. W dodatku bohaterowie wydawali mi się wręcz sztuczni. Każdy dobry i cudowny, wszyscy żyją szczęśliwie i chociaż ciężko pracują to wiedzie im się dobrze. Jednak im bardziej się zagłębiałam, natykałam się na kolejnych ludzi, którzy nie zawsze żyją tak jak powinni, książka stawała się coraz bardziej realistyczna, a co za tym idzie, coraz bardziej wartościowa.
Poza tym, książka jest bardzo naturalna. Prowadzona w formie notesu pisanego przez małego chłopca, który posługuje się prostym, choć nie ubogim, językiem. Opowiada on o szkole, rodzicach, domu, kolegach, nauczycielach. Wszystkim do czego ogranicza się jego życie. Dzięki tej naturalności jest tak przekonujący.
Za to panorama XIX-wiecznych Włoch odkrywa przed nami mi coraz to smutniejsze oblicza. Prócz zła, które już wtedy panoszyło się wszędzie (chociaż w książce nie dało się tego aż tak odczuć) zza węgła wyglądała bieda, cierpienie, często śmierć. Za brutalne dla dzieci? Nie. Jest morał, jest miłość, patriotyzm, są sytuacje, które nie powinny mieć miejsca, jednak one są opisane w sposób delikatny a jednocześnie przejmujący.
„Serce” jest piękną opowieścią o życiu takim jakie powinien wieść każdy z nas. Jednocześnie jest opowieścią o czasach odległych, które w przystępny sposób są przybliżane małemu odbiorcy.

 źródła zdjęć: 1, 2

środa, 15 sierpnia 2012

Frances Hodgson Burnett i jej powieści dla najmłodszych

Frances Hodgson Burnett to brytyjska pisarka urodzona w 1849 roku w Manchesterze. W wieku 16 lat wyemigrowała do Stanów Zjednoczonych, w których mieszkała do końca życia - zmarła w 1924 roku w Plandome w stanie Nowy Jork.

Była autorką opowiadań i powieści dla dorosłych, ale największą popularność i nieśmiertelną sławę przyniosły jej książki dla dzieci. Napisała ich kilkanaście, większość była w różnych okresach wydawana w Polsce, natomiast do dzisiaj na bibliotecznych półkach znajdują  się właściwie tylko trzy - "Mały lord", "Mała księżniczka" i "Tajemniczy ogród".
Wszystkie one były adaptowane na potrzeby teatru, filmu a nawet musicalu, tłumaczono je na wiele języków i na stałe wpisały się do kanonu literatury dziecięcej.

"Mały lord" to historia siedmioletniego Cedryka mieszkającego wraz z matką w Nowym Jorku. Pewnego dnia okazuje się, że na skutek kilku nieszczęśliwych wypadków chłopczyk staje się jedynym spadkobiercą tytułu hrabiowskiego należącego do jego dziadka ze strony ojca. Aby objąć dziedzictwo musi udać się do Anglii i zamieszkać z dziadkiem - starym, zgorzkniałym, schorowanym arystokratą. Sytuację komplikuje fakt, że dziadek nienawidzi matki chłopca, uważa, że podstępem wdarła się do szlacheckiej rodziny i zabrania jej przekroczenia progu swojego domu - ma ona zamieszkać w niewielkim domku w sąsiedztwie  hrabiowskiego zamku a synek będzie ją mógł odwiedzać.
Mały chłopiec, swoją dobrocią, miłością i szlachetnością szybko podbija serca zamkowej służby i okolicznych dzierżawców, a i stary hrabia nie potrafi się oprzeć jego urokowi...

Bohaterką "Małej księżniczki" jest siedmioletnia Sara Crewe, umieszczona przez ojca w londyńskiej pensji dla dziewcząt kierowanej przez pannę Marię Minchin. Panna Minchin wiedząc, że kapitan Ralf Crewe jest człowiekiem szalenie bogatym traktuje małą Sarę z  niezwykłą pobłażliwością i spełnia wszystkie jej zachcianki. Kiedy Sara kończy 11 lat okazuje się, że ojciec dziewczynki umarł a majątek przepadł - dziewczynka  z dnia na dzień zostaje zdegradowana do roli służącej, musi ciężko pracować na swoje utrzymanie, mieszka w nędznej izdebce na poddaszu i bardzo często chodzi głodna i przemarznięta. Jednak Sara nie załamuje się tak drastyczną odmianą swojego losu w czym pomaga jej bogata wyobraźnia oraz przyjaciółki: pensjonarki - Ermengarda i Lotka, służąca Rózia a także oswojony szczur Melchizedek.

Jednak najpopularniejszą książką tej autorki jest chyba "Tajemniczy ogród", a to za sprawą nastrojowej ekranizacji z 1993 roku, którą reżyserowała Agnieszka Holland a także z tego powodu, że jest to lektura szkolna...

Mary Lennox to urodzona i wychowana w Indiach 10-latka, której rodzice umierają w czasie epidemii. Dziewczynka zostaje wysłana do Anglii, gdzie ma zamieszkać w domu nieznanego jej wuja. Jak się okazuje krewny większość czasu spędza w podróżach i dziewczynka przebywa praktycznie sama w wielkim domu. Rozpieszczona i samolubna Mary musi się przyzwyczaić do zwyczajów panujących w starym domu. Idzie jej to z trudem, ale wszystko się zmienia kiedy zaprzyjaźnia się z wiejskim chłopcem Dickiem oraz dokonuje dwóch niesamowitych odkryć - pierwsze z nich to zaniedbany, ogrodzony wysokim murem różany ogród a drugim jest jej kuzyn Colin, chory chłopiec zamknięty w jednym z licznych pokojów ogromnego domu. 
Mary, Dick i Colin, już we trójkę przeżywają niezapomniane lato w tajemniczym ogrodzie...

Bohaterami tych książek są dzieci, które muszą stawić czoła poważnym problemom, pod ciężarem których zdarza sie polec dorosłym. Jednak Cedryk, Sara i Mary nie poddają się, zwyciężają przeciwności i mają przy tym zbawienny wpływ na swoje otoczenie. Cedryk i Sara to wręcz anioły w postaci dzieci, bohaterowie bez wad i co tu dużo mówić mało rzeczywiści. Oczywiście czytając o spotykających ich nieszczęściach płakałam rzewnymi łzami (szczególnie nad Sarą) i nie było ważne, że doskonale wiem jak się książka skończy. Mój egzemplarz "Małej księżniczki" wchłonął tyle łez, że wyglądał jak podtopiony...
Zupełnie inaczej ma się sprawa z Mary Lennox - początkowo to taki, używając dosadnego określenia,  "rozwydrzony bachor". Jak się jednak czytelnik może przekonać Mary jest mądrą i wrażliwą dziewczynką, wystarczyło tylko trochę uwagi, którą poświeciła jej Marta, jedna ze służących, która mając kilkoro młodszego rodzeństwa potrafiła trafić do bardzo samotnego i nieszczęśliwego w gruncie rzeczy dziecka. I własnie Mary, ze swoimi wadami i nawykami jest bohaterką na wskroś prawdziwą, z którą młody czytelnik może się identyfikować.

Ale jakby nie było - te trzy powieści Francis Hodgson Burnett to żelazny repertuar dla dzieciaków w wieku 8-12 lat. 
A i dla tych starszych też;)

niedziela, 12 sierpnia 2012

Drewniany różaniec - Natalia Rolleczek


Czternastoletnia Natalia trafia do prowincjonalnego sierocińca prowadzonego przez siostry felicjanki. Czeka ją tu głód, chłód i praca ponad siły. Dzieli swój ponury los z kilkudziesięcioma dziewczynkami w różnym wieku i tak jak one szybko uczy się zdobywać jedzenie, którego ciągle brakuje, i walczyć o ścierkę i szczotkę, niezbędne do wykonania prac porządkowych wyznaczonych przez opiekunki. Na krnąbrne i nieposłuszne  sieroty spadają kary: dodatkowe obowiązki albo razy linijką lub drewnianym różańcem. Natalia za brak pokory niemal od razu zostaje obarczona zadaniem sprzątania kościoła; to robota ponad jej siły. Zrozpaczona dziewczynka posuwa się do desperackiego kroku, aby uniknąć tej harówki.
Nigdy chyba nie przestanie mnie dziwić to, jak rozmaicie można odbierać tę samą książkę zależnie od wieku, nastroju czy wręcz pory roku. Jako nastolatek czytałem Drewniany różaniec przede wszystkim jako opowieść o hipokryzji i obłudzie. Zakonnice głodziły, biły i poniżały swoje wychowanki, a równocześnie z ich ust sypały się religijne frazesy. Idealnie korespondowało to z moją rodzącą się wówczas niechęcią do instytucji Kościoła. Tymczasem teraz prawie nic nie zostało z tego młodzieńczego oburzenia. Powieść Natalii Rolleczek uznałem przede wszystkim za doskonały portret zamkniętego światka, zbiorowości, w której trwa stała walka: zakonnice rywalizują między sobą, te „lepsze”, chórowe, pogardzają tymi „gorszymi”, konwerskami, które nie wniosły do zakonu posagu i skazane są na wykonywanie podrzędnych prac. Siostry chórowe mają swoje ambicje, każda chce się okazać lepsza od drugiej. Dziewczęta walczą zarówno z tyranią opiekunek, jak i między sobą: o chleb, o drobne przywileje, o chwilę wytchnienia. Poznajemy sierociniec z perspektywy Natalii, która pozbywszy się harówki przy sprzątaniu kościoła, włączyła się aktywniej w życie koleżanek. Odmalowuje sylwetki sierot, pokazując, jak różne reprezentują typy charakteru i jak różne przyjęły metody radzenia sobie z codziennością. Zauważa też różnice między siostrami: tymi zimnymi i wyniosłymi i tymi, które – same zamknięte w klasztorze wbrew własnym skłonnościom – starały się dać podopiecznym nieco ciepła i poczucia bezpieczeństwa.
Ważnym elementem nowego wydania Drewnianego różańca jest wywiad z autorką, dzięki któremu poznajemy jej biografię, początki pisarskie, reakcje otoczenia na powieść rychło zakwalifikowaną jako antykościelna. Warto przypomnieć bowiem, że pierwsze wydanie książki wyszło w 1953 roku, u szczytu polskiego stalinizmu i nagonki na Kościół. W rozmowie z Piotrem Mareckim Natalia Rolleczek odżegnuje się jednak od przypisywania Drewnianemu różańcowi charakteru propagandowego, uznając go raczej za sposób na uporanie się z upokarzającymi wspomnieniami z dzieciństwa.
Z własnego przykładu wiem, że tę książkę można odbierać rozmaicie. Kto będzie chciał, uczyni z niej manifest antyklerykalizmu, ale docenią ją też bez wątpienia miłośnicy porządnej prozy obyczajowej z celnymi obserwacjami psychologicznymi. Jak na niemal sześćdziesięciolatkę powieść Natalii Rolleczek trzyma się doskonale i zachęcam do wyrobienia sobie o niej własnej opinii.

Natalia Rolleczek, Drewniany różaniec, Korporacja Ha!art 2009 (wydanie siódme poprawione)