czwartek, 12 lipca 2012

Słoneczko - Maria Buyno-Arctowa

"Słoneczko" to jedno z moich pierwszych czytelniczych wspomnień. Czytałam już książki przed nią, ale to była taka prawdziwa powieść, samodzielnie wybrana. Zobaczyłam ją w rękach koleżanki na szkolnym korytarzu. Urzekł mnie złotoblond aniołek o smutnych błękitnych ślepkach na okładce i potem przez długi czas uznawałam słodką Marysieńkę za mój ideał urody (miałam jakieś 8 lat...). Książkę chyba pożyczyłam, a potem mama popędziła do księgarni i w rezultacie - mam ją na półce do dziś. Swoją drogą, to było porządne wydanie. Po około 20 latach i wielokrotnym czytaniu - nadal wygląda jak nowe.

A sama książka, wydana po raz pierwszy w roku 1920 - może nieco sentymentalna, może troszkę ckliwa - jest naprawdę godna polecenia. Ciekawa, mądra, krzepiąca - dobra na chandrę.

Ponury, deszczowy wieczór. Stary, skrzypiący wóz wiezie mała pasażerkę, 11-letnią Marysię (zwaną Słoneczkiem, ze względu na złote warkocze i pogodny charakter), której właśnie umarła matka. Sierotka jedzie do jedynej cioci, zresztą przyszywanej, której nigdy nie widziała. Ta koleżanka matki z młodości obiecała zaopiekować się dziewczynką.Wóz zatrzymuje się przed domem, ale zamiast oczekiwanej skromnej, ale zadbanej chatki (Marysia jest przyzwyczajona do biedy, ale schludna) widać zrujnowany ponury dom, z połamanymi schodkami, wybitymi szybami, zarośnięty chwastami, wokół ani żywej duszy, ani nawet światełka. Kiedy wbrew obawom okazuje się, że w środku jednak są mieszkańcy, sytuacja Marysi poprawia się tylko niewiele. Ciocia jest bardzo chora i prawie nie opuszcza pokoju, nie może zająć się nowoprzybyłą, pomoc domowa naburmuszona i gniewna, a nowe przybrane rodzeństwo wyraźnie wrogie w stosunku do "przybłędy". Przecież na nic nie ma pieniędzy, za co wykarmić jeszcze jedną "gębę". Jeśli chcecie wiedzieć, jak sobie poradzi ta skromna, drobna dziewczynka w tak nieprzyjaznym otoczeniu, przeczytajcie książkę - warto!

Maria Buyno-Arctowa, Słoneczko, Wyd. 3. Nasza Księgarnia 1987 / Wyd. 4. Nasza Księgarnia 1991
lub
Maria Buyno-Arctowa, Słoneczko, Polskie Wydawnictwo Encyklopedyczne POLWEN, 2003

3 komentarze:

  1. Dobrze, że zamieściłaś ten wpis, bo gdy zobaczyłam okładkę, nagle zdałam sobie sprawę, że... ja ją przecież mam, kupiłam kiedyś na allegro i upchnęłam gdzieś na półce, nie czytając. A już chciałam dziś po pracy iść do biblioteki :) może zresztą pójdę, po "Figę" na dokładkę :)
    To przeczytałam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Słoneczko" jest dużo lepsza niż "Figa", ale możesz w bibliotece poszukać "Kociej mamy", którą też polecam :)

      Usuń
  2. Nie poszłam, bo padało. I dobrze, bo dorzuciłaś do zestawu tę "Kocią mamę", która też jest w bibliotece dostępna. A "Słoneczko" odnalezione, z półki zdjęte, już obfotografowane do bloga i czeka na niedzielę :) To samo wydanie, trochę większy format i sztywna lakierowana okładka, z 1991 roku. Pozdrawiam
    To przeczytałam

    OdpowiedzUsuń