środa, 9 lipca 2014

Sto jeden dalmatyńczyków - Dodie Smith


Dawno, dawno temu była sobie mała chora dziewczynka, której bardzo, ale to bardzo się nudziło, bo od tygodnia leżała w łóżku. Na szczęście mama pożyczyła dla niej książkę, zdobną w disneyowskie ilustacje*. I już chwilę później nuda zniknęła, jakby jej nigdy nie było. Dziewczynka razem z bohaterami powieści, dalmatyńczykami Pongo i Mimi, przeżywała radość z narodzin ich piętnaściorga uroczych szczeniąt, a później strach i niechęć do upiornej Tortuelli, wielbicielki futer, która zapragnęła płaszcza z centkowanych skór dalmatyńczyków. Razem z Pongo i Mimi przeraziła się, kiedy ich szczenięta zniknęły i rozpaczliwie wyczekiwała na wieści o nich, które mogły dotrzeć z innych części kraju. Razem z nimi opuściła ciepły dom państwa Poczciwińskich i wybrała się w daleką i niebezpieczną podróż na farmę, na której prawdopodobie przetrzymywane były szczeniaki. Błąkała się, głodowała i marzła, ale też spotkała nowych przyjaciół i poznała wyśmienity smak grzanek z masłem (przynajmniej w wyobraźni - ale przez długi czas wierzyła, że to jedna z najpyszniejszych potraw świata... właściwie nadal w to wierzy). Wreszcie spróbowała uwolnić i sprowadzić w bezpieczne miejsce całą chmarę uprowadzonych przez Tortuellę psiaków.

Minęło prawie 25 lat od momentu, kiedy byłam tą dziewczynką, ale lekturę pamiętam do dziś. Bardziej swoje wrażenie niż elementy fabularne, chociaż akurat scena z grzankami z masłem utkwiła w mojej pamięci na mur. Nie tak dawno upolowałam identyczny egzemplarz powieści w antykwariacie - wydany przez Wydawnictwo Alfa w 1990 - i z przyjemnością przeczytałam ponownie, z zachwytem przypominając sobie szczegóły. Polecam gorąco, jestem pewna, że współczesnym dzieciom się spodoba, wcale się nie zestarzała, choć napisana została w 1956 roku - jest urocza. Nadal jest wznawiana, ostatnie wydanie było chyba w 2002 r.

* Wg informacji na stronie tytułowej ilustracje na podstawie filmu Walta Disneya opracowali Maria i Andrzej Andrzejewscy - zastanawiam się, czy wydawnictwo dostało na to zgodę od studia Walta Disneya.

2 komentarze:

  1. To jak Cruella była czarnoskórą czy tylko w połowie na głowie. Bo ta plotka spłynęła na mnie jak grom z jasnego nieba

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W polskim tłumaczeniu stoi, że miała "ciemną cerę" (i włosy w dwóch kolorach). Myślę, że trzeba by sięgnąć do oryginału, żeby zyskać pewność, bo "cerę" to można rozmaicie interpretować.

      Usuń