czwartek, 21 czerwca 2012

Momo - Michael Ende

Nigdy nie mówcie, że nie macie czasu - zwłaszcza na spotkania z przyjaciółmi, rozmowę, czytanie, zabawę z dziećmi i beztroskie nicnierobienie! Nie dajcie wygrać szarym panom! Oni i tak ostatnio odnoszą same sukcesy, a nie wiadomo, ile jeszcze będziemy musieli czekać na Momo.

Jestem ogólnie mało zorganizowana. Porządki w moim wykonaniu wloką się w nieskończoność, zwłaszcza, jeśli sprzątanie obejmuje regał z książkami lub sterty gazet. Praca na komputerze jest bojkotowana przez blogi, które rzucają się na mnie i każą mi się czytać. Od czasu do czasu postanawiam to zmienić. Czytam o organizowaniu, oszczędzaniu i racjonalnym wykorzystywaniu  czasu, a potem staram się wcielać zasady w życie. I nic. Efekt jest, ale nie do końca ten, o który mi chodzi. To prawda, że kiedy bardzo dobrze rozplanuję sobie zadania do wykonania i ściśle trzymam się planu, udaje mi się zrobić bardzo dużo. Ale wraz z zakończeniem ostatniego zadania kończy się też dzień i trzeba iść spać - czytaj: nie zostaje żaden czas wolny (nawet jeśli uwzględniam go w planach). Nie wiedziałam, jak to się dzieje, ale teraz, po przeczytaniu "Momo", jestem mądrzejsza. Otóż, kiedy jestem bardzo zajęta i skupiona tylko na pracy, przybiegają do mnie szarzy panowie z Kasy Oszczędności Czasu i cichaczem  podkradają mi ten czas, który normalnie spędzam na podczytywaniu blogów, gazet, niezobowiązujących rozmowach na boku, telefonach do znajomych itp. Więc, jak kończę pracować, to nic mi już nie zostaje!

Jaki to ma związek z książką? A taki, że podtytuł "Momo" brzmi: osobliwa historia o złodziejach czasu i dziewczynce, która odzyskała dla ludzi skradziony czas. Wiele więcej Wam nie powiem, przeczytajcie sami. Dowiecie się wtedy o podłej intrydze popielatych agentów z Kasy Oszczędzania Czasu, poznacie Mistrza Horę i jego żółwicę Kasjopeję, która im wolniej idzie, tym szybciej dociera do celu, a przede wszystkim zaprzyjaźnicie się z Momo.

Dodam tylko, że naprawdę warto, bo to piękna i mądra opowieść dla dzieci (Ende to  cudowny gawędziarz), a dla dorosłych - doskonale źródło refleksji nad ciągłym pośpiechem, w który zbyt łatwo popadamy. Książka działa terapeutycznie - sprawdziłam na sobie. Przeczytałam i ... zwolniłam tempo :) 

Bardzo też mi się spodobała pochwała dziecięcej wyobraźni, dzięki której do zabaw niepotrzebne są wymyślne gadżety, bo wystarcza "parę pudełek, podarty obrus, kretowisko albo garść kamyków". Czy dzisiejsze dzieci jeszcze potrafią się tak bawić? Jak obserwuję moją małą siostrzenicę, to każda jej zabawka gra, śpiewa i mruga światełkami...



Michael Ende, Momo, Wydawnictwo Znak 2010 (tłum. Ryszard Wojnakowski)
Wcześniejsze wydania w przekładzie Teresy Jętkiewicz:
1) Nasza Księgarnia 1978
2) Wydawnictwo Siedmioróg 2000
3) Polityka 2008 (Seria - Cała Polska czyta dzieciom)


Recenzja ukazała się wcześniej na moim blogu - Jedz, tańcz i czytaj.

15 komentarzy:

  1. My próbowaliśmy "Kubę Guzika ...", ale czy za wcześnie, czy niekompatybilny z moimi, w każdym razie wrócił do biblio nie doczytany. Ale na "Momo" sam sobie ostrzę ząbki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Kuby Guzika" nie próbowałam jeszcze, ale Ende jest ogólnie specyficzny i nie każdemu będzie pasował. Jest dosyć "dorosły", na pewno nie dla młodszych dzieci. Np. "Niekończąca się opowieść" była i dla mnie 30-letniej momentami straszna. "Momo" jest łatwiejsza, dobra na początek :)

      Usuń
    2. Złowimy przy następnej bytności w WBP :)

      Usuń
    3. Wot, sklerotyk! Zapomniałem, że "Momo" przybędzie do mojej GBP w ramach ostatniego zakupu książek dla dzieci i młodzieży. Może nawet już w poniedziałek :)

      Usuń
    4. I co, przyszła? Ciekawa jestem, w którym tłumaczeniu przybędzie :)

      Usuń
  2. Widzę po początku, że Ty to ja! Znaczy się Momo może mi pomóc??? Hurrra!!!
    Martwię się tylko tym, że posiadam Momo w innym tłumaczeniu (z serii Polityki), które kiedyś odrzuciło mnie po kilkunastu stronach i jakoś nie wpłynęło zbawiennie na moje życie. Hm, chyba zacznę poszukiwania tej drugiej wersji :)Dzieciom też chyba nie zaszkodzi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmmm, nie czytałam tego pierwszego tłumaczenia, więc w sumie nie wiem, jak duże są różnice. Ale skoro raptem 2 lata później wydano nowy przekład, to chyba musiał być jakiś powód...
      P.S. Dodam w poście informację o różnych tłumaczeniach.

      Usuń
  3. Pamiętam "Momo" w wersji słuchowiska w odcinkach w "Radio Dzieciom", niesamowite było. Książki nie znam, a szkoda. Wszystko przede mną ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja nigdy nie słyszałam słuchowiska opartego na Momo, szkoda. A książkę polecam :)

      Usuń
  4. Świetna książka. Cieszę się, że ją polecasz!
    Pięknie napisaa, mądra, dla dzieci i dla dorosłych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trzeba ją rozpropagować, bo Ende nie jest, niestety, zbyt popularny w Polsce.

      Usuń
  5. Największym złodziejem czasu jest krwiożerczy kapitalizm.

    OdpowiedzUsuń
  6. kocham kocham kocham kocham kocham momo
    zaczelam plakac kiedy...................
    skonczylam ja:):):):):)

    OdpowiedzUsuń
  7. Książkę naprawdę opłaca się przeczytać. Gdyby się zastanowić nie jest dla dzieci, tylko dorosłych

    OdpowiedzUsuń
  8. Jutro mam interdyscyplinarny 3 etap i musiałam przeczytać tą książkę. Moim zdaniem, przewspaniała. Są tam przeróżne wątki. I za to właśnie bardzo polubiłam tą książkę. Dużo się dzieje i w ogóle nie wieje nudą. Więcej takich super książek :-)

    OdpowiedzUsuń