poniedziałek, 16 stycznia 2012

Przez dziurkę od klucza - Krystyna Siesicka


Czy to powieść, czy raczej zbiór opowiadań? Nie, raczej zbiór scenek, takich właśnie podglądanych przez dziurkę od klucza.

A kogo podglądamy? Zwykłą rodzinę przy zwykłych czynnościach. Najczęściej widzimy babunię i jej dwie wnuczki Joasię - uczennicę i Oleńkę, która ma już męża Piotra i córeczkę Zuzię. W domu mieszkają jeszcze rodzice dziewcząt, a od czasu do czasu do pełnej rodzinnego ciepła kuchni zagląda zaprzyjaźniony student Janek.

Śledzimy różne wydarzenia, przy okazji których babunia udziela swoim wnuczkom, częściej Joasi, różnych życiowych, praktycznych lub nie, porad. Co dla mnie szczególnie ciekawe - babunia dzieli się też swoimi wypróbowanymi przepisami - na kotlety mielone, na twarożek robiony samodzielnie, na przekładane wafle i inne pyszne rzeczy. Chętnie je wypróbuję, tylko jednego artykułu nie rozgryzłam - kto wie, co to były "alberty"???

Abstrahując od poglądów i działalności autorki na szczęście w tej książce jakiegoś natręctwa propagandowego nie widać. Teraz jest to raczej już "urocza ramotka". Tego świata nie ma, wiele się zmieniło, niekoniecznie na lepsze.

Podobała mi się ta wielopokoleniowość w domu, to, że tak naturalnie panie przekazywały sobie "wiedzę tajemną". Podobało mi się to, że była to zwyczajna rodzina, jakich wiele, a jakie rzadko są bohaterami powieści. Pewnie jeszcze do niej wrócę.

11 komentarzy:

  1. Mam duże braki w Siesickiej. W młodości uwielbiałam "Wielki jarmark" i "Beethovena i dżinsy", coś tam jeszcze czytałam, ale nie dużo. Zamierzam nadrobić (ale czego to ja nie zamierzam ;) ). Myślę, że akurat ta by mi się spodobała, bo lubię przepisy i porady wplecione w fabułę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lilybeth - ja też mam braki. Pamiętam jeszcze tylko "Zapałkę na zakręcie" :)

      Usuń
  2. Czytałam jakimś dziwnym przypadkiem nie we wczesnej młodości, a całkiem niedawno i niestety, jak dla mnie, to tylko zbiór porad trącących myszką - na przykład jak czyścić dywan kiszoną kapustą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Agnes - czyszczenie dywanu kiszoną kapustą brzmi bardzo eko, myślę, ze dałoby się wykreować jakąś nową modę (w sklepach szybko pojawią się specjalne ekologiczne zestawy kiszonej kapusty + rękawiczek do czyszczenia dywanów) i już się książka uaktualni :D

      Usuń
    2. No niby tak, tylko ja przepadam za kiszoną kapustą i po prostu byłoby mi jej strasznie szkoda na czyszczenie dywanu...

      Usuń
  3. "alberty" to chyba herbatniki, ale nie wiem, czy akurat to moje skojarzenie pasuje do kontekstu z książki.
    Czy to tu był przepis jak wyczyścić dywan kiszoną kapustą? ;-)
    Siesicką lubiłam dosyć."Zapałka na zakręcie" itp. Aczkolwiek "Falbanki", "woalki", "Wachlarze" wydane potem jako "Opowieści rodzinne" - jakoś średnio mi się podobały.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Agnesto - chyba to te herbatniki :) Pasują do kontekstu - babcia kazała Joannie je ukruszyć w misce, żeby potem dodać je do masy do przekładania wafli :)

      Usuń
  4. Hmmm, przed chwilą wyświetlał mi się tylko jeden komentarz. Teraz już widzę resztę. Tak, to tu było o kapuście ;-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ach, te nowe okładki powieści Siesickiej... ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Alberty to nic innego jak herbatniki tyle tylko, że były one okrągłe i , o ile dobrze pamiętam, to miały maślany smak :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Szukałem, szukałem i znalazłem - długa z tym historia...mimo wszystko zamierzam skorzystać z przepisów;-) damy znać jak wyszło;-)

    MHTM

    OdpowiedzUsuń