poniedziałek, 1 października 2012

“Wspomnienia niebieskiego mundurka” Wiktor Teofil Gomulicki

Zaczynam chyba rozumieć kobiety, które stając przed szafą pełną ciuchów wykrzykują ze zgrozą: “Łomatko! W co ja się mam ubrać?!”. Zaczynam, bo sam stanąwszy ostatnio przed regałem pełnym książek stwierdziłem, że, noż kurczę, nie mam czego przeczytać. Leciałem po grzbietach, a w głowie, jak ze starej, gramofonowej płyty, zacięta igła odtwarzała swoje: to nie, to nie, to nie … Potrzebny był plan ratunkowy. Wspomniana na początku, anonimowa kobieta, bierze w takich razach kartę płatniczą i udaje się do przybytku rozpusty zakupowej, czyli centrum handlowego, skąd wychodzi ukontentowana z naręczem ciuchów. Ale, jako że człek ze mnie ambitny, kupno nowej książki, jako rozwiązanie zbyt prozaiczne, odrzuciłem. Postanowiłem za to udowodnić tej grupie ludzi, która narzeka na ceny książek, że poczytać dobre, ba, świetne rzeczy, można całkowicie gratis. Rezultatem tego postanowienia było pobranie ze strony Wolnych Lektur “Wspomnień niebieskiego mundurka” Wiktora Teofila Gomulickiego.
Nawet nie wiecie jaką straszliwą, wewnętrzną walkę stoczyłem ze sobą, żeby w tym tekście nie użyć sformułowania “urocza ramotka”, które zagnieździło mi się w głowie już od pierwszych stron tej wzruszającej opowieści, opisującej szkolne czasy grupki uczniów XIX-wiecznej szkoły powszechnej, działającej w małym, prowincjonalnym miasteczku. Przegrałem. To jest urocza ramotka. Z jednej strony tak strasznie niedzisiejsza, bo kudy tam współczesnym długopisom do gęsich piór, kałamarzy i czernidła. Gdzie napuszczanie na belfrów chrabąszczy, a gdzie zakładanie kosza na głowę i ordynarne wyzwiska? Gdzie wreszcie zwyczaj chodzenia uczniów pod rękę (?) podczas rozmowy, zachwyt poezją, wylewna przyjaźń …? Z drugiej zaś, niemal współczesna w: po kryjomu palonych papierosach, napuszonych młodzieńczych przechwałkach, próbach udowodnienia swojej odwagi głupimi próbami czy niechęci do nauki. Bo pewne rzeczy się przecież nie zmieniają. Sami zobaczcie.

Jeden podczas lekcji usiadł tyłem do nauczyciela. Drugi, znudzony wykładem, przeciąga się i na cały głos ziewa. Trzeci położył głowę na książce i zasnął. Czwarty wytknął dwa palce i z całą szczerością zwierza się nauczycielowi, że „okropnie chce mu się jeść”. Piąty, wywołany do lekcji, wstać nie może, gdyż… urwał mu się guzik od spodni.

Piękna to lektura, zachowująca doskonałe proporcje w opisywaniu spraw poważnych i niezaprzeczalnie komicznych. Dająca możliwość spojrzenia od strony ucznia w system ówczesnej edukacji, ale i przybliżająca stosunki społeczne. Dla mnie jednak, przede wszystkim, pozwalająca poznać grupkę świetnych, pełnych ideałów i energii młodych ludzi, czytanie o przygodach których było prawdziwą przyjemnością. Mógłbym tu jeszcze długo wymieniać sceny, które zapadły mi w pamięć. Tę ze spaniem w trumnie i ze straszeniem ożenkiem, celem zagonienia do nauki. Mógłbym, ale lepiej usłyszeć te historie z “ust” samego Gomulickiego.
I co, można dobrze i za darmo? Można. Jeśli jeszcze dodać, że Wolne Lektury udostępniają tekst w kilku formatach obsługiwanych przez urządzenia mobilne oraz zaopatrzony w ponad 400 przypisów*, to jedynym minusem jaki widzę jest brak rysunków Konstantego Górskiego, o których pan Wiktor wspomina w “Od autora”.

* Na początku wielość przypisów mnie denerwowała, bo większość określeń znałem, ale po zastanowieniu stwierdzam, że o ile ja wiem co to jest np. “poślad”, to dzisiejszy dwudziestolatek już niekoniecznie :)

2 komentarze: