poniedziałek, 13 lutego 2012

Kierdej - Irena Gajewska

Irena Gajewska, Kierdej. Powieść z życia pensjonarek (1918). Wydawnictwo ETHOS 2000
Jaka to urocza książeczka! Przyznaję, ze mam słabość do powieści o dziewczątkach na pensji, a także do polskiej literatury dla młodzieży z okresu międzywojennego - może dlatego tak mnie "Kierdej" zachwycił. Fabuła jest dość prosta, ale ze stron promieniuje młodość i radość. Można poczuć się tak, jakby samemu wybiegało się ze starych komnat zamkowych do rozsłonecznionego ogrodu.

Trzydzieści dziewcząt z lwowskiej pensji trzeba na trzy miesiące przenieść w inne miejsce, ze względu na pilne prace remontowe w budynku szkoły. Przełożona pensji, pani Rozwowska, wynajmuje galicyjski zameczek Kierdej, w którym umieszcza swoje pupilki i nauczycielki. Lekcje odbywają się zwykłym trybem, ale przecież nauka w komnatach zamkowych, to co innego niż w szkole. Tym bardziej, że zamek kryje mnóstwo tajemnic, w tym być może także spadek po ostatnim właścicielu - bardzo potrzebny spadkobiercom. Główne bohaterki, Hela i Lola, psotne dzieweczki o dobrych sercach, postanawiają pomóc uroczej dziedziczce zamku w odnalezieniu skarbu, pakując się przy tym w całe mnóstwo tarapatów.

Ach, te Hele, Lole, Dudy i Zule. Te mecze tenisa i rozgrywki krykieta. Francuskie słówka i dobre maniery. Patriotyzm w młodych serduszkach. Wszystko to składa się na piękną i ciepłą atmosferę książki. A przyznam, że i poszukiwania skarbu mnie naprawdę wciągnęły.

Wydawnictwu ETHOS należą się zarazem pochwały, jak i cięgi. Pochwała za wznowienie książki całkiem już zapomnianej (a szkoda). Cięgi za sposób w jaki to zrobiono - informacja, że książka jest przedrukiem z wydania z lat 20. nie usprawiedliwia niewiarygodnej liczby literówek, błędów interpunkcyjnych i ortograficznych (pisownia razem i osobno!), a nawet zamienionej kolejności stron (sic!). Przecież książka dla młodego czytelnika powinna być zredagowana wyjątkowo starannie (każda powinna być, ale ja zauważę błąd, a młodzież może się błędnej pisowni nauczyć). Przypominam, ze istnieje taki zawód jak - uwaga - redaktor. Warto zatrudnić, naprawdę.

2 komentarze:

  1. Kiedyś widziałam tę lekturę w bibliotece, ale chyba wolałabym przeczytać ją nawet i w starszym, ale staranniej wydanym, bez błędów. Strasznie tego nie lubię jak w książce, którą przecież można sprawdzić i poprawić nawet komputerowo jest tyle błędów i literówek...

    OdpowiedzUsuń
  2. Robiłem ostatnio porządki w piwnicy i znalazłem tą książkę. Wygląda na starą. Ma fajną dedykację gwiazdkową z dnia 25.12.1940... wygląda na to, że będę miał okazję przeczytać oryginał bez literówek.

    OdpowiedzUsuń