środa, 29 lutego 2012

Niekończąca się historia - Michael Ende

 

Każdy pewnie zna (przynajmniej każdy w wieku zbliżonym do mojego ;)) "Niekończącą sie historię" za sprawą ekranizacji z 1984 r. (Czy gra wam teraz w głowie piosenka Limahla "Neverending stooory" la lala la la la...?)

Był sobie kiedyś chłopiec imieniem Bastian, zaniedbywany przez owdowiałego ojca, wyśmiewany przez kolegów. Chłopiec zdobył wielką tajemnicza księgę i wyczytał w niej historię Fantazjany, krainy, której grozi ogromne niebezpieczeństwo, gdyż pochłania ją nicość, a jej władczyni, Dziecięca Cesarzowa, jest nieuleczalnie chora. Na poszukiwanie lekarstwa dla niej wyruszył Atreju, z pomocą Fuchura, smoka szczęścia. Bastian kibicował jego poszukiwaniom, az w końcu sam stał się częścią niekończącej sie historii i mógł ocalić Dziecięcą Cesarzową i Fantazjanę.

Wszyscy znamy tę historię, ale to nie jest cała historia. To nawet nie jej połowa.

Filmowcy zekranizowali tylko pierwszą część opowieści. Nie wspomnieli o tym, że Bastian na długi czas pozostał w Fantazjanie, próbując w tym czasie obalić Dziecięcą Cesarzową i sam obwołać się Dziecięcym Cesarzem, a także zabić Atreyu. Nie żartuję. Z kolei Fantazjana to też nie takie milutkie miejsce, jak można by sądzić na podstawie filmu - ograbiła Bastiana ze wszystkich wspomnień, odebrała mu nawet imię i o mało co chłopak nie skończył w mieście pełnym obłąkanych. Więc jeśli zastanawiacie się, czy warto przeczytać książkę, jeśli zna się film, możecie być pewni, że warto.

"Niekończąca się historia" zaskoczyła mnie swoim mrokiem. Bliżej jej do "Księgi Rzeczy Utraconych" Connelly'ego niż do Krainy Narnii. Mamy tu doskonałe obrazy depresji, czystego zła, podstępu, obłędu i wreszcie przerażającą, niepowstrzymanie postępującą nicość. Może lepiej, że nie czytałam tej książki w dzieciństwie - miałabym koszmary. To bardzo dorosła powieść o fantazji. Pisarz tak połączył wszystkie składniki, że ani dorosły, ani młody czytelnik nie będzie się nudził przy książce, a każdy dostrzeże w niej coś innego.Tak samo zresztą było w przypadku innej książki Endego, którą czytałam - "Momo" - ona także pod fabułą dla dzieci kryła bardzo poważne treści.


Ende to mistrz wyobraźni, jego fantazja - tak jak i Fantazjana - nie mają granic. Nigdzie nie spotkałam tylu przedziwnych stworów - prawdę mówiąc, niektórych upiornych, jakby żywcem wyjętych z obrazu Hieronima Boscha - i takiego nagromadzenia nazw i imion, prawdziwych łamańców językowych (ale bez tego zadęcia częstego w powieściach fantasy).

Gorąco polecam.



PS. A czy wiecie, że w książce Atreju miał zielonkawą skórę i czarnogranatowe włosy, a smok szczęścia - białe łuski, długie wąsy i pysk przypominający lwa? To tylko w filmie indiański Atreju lata na dużym włochatym psie ;)

niedziela, 26 lutego 2012

"Tajemniczy opiekun" i "Kochany Wrogu" - Jean Webster

Zastanawiałam się komu lub czemu poświęcić kolejny odcinek wspomnieniowego cyklu...
W końcu padło na pierwszą w moim życiu powieść epistolograficzną, a mianowicie "Tajemniczego opiekuna" Jean Webster i jej kontynuację pt. "Kochany Wrogu".

Autorka to amerykańska pisarka, żyjąca w latach 1876 - 1916. Przez matkę spokrewniona była z Markiem Twainem, natomiast jej ojciec był wydawcą tego świetnego pisarza. Dorobek pisarski Jean to osiem powieści dla młodzieży, z których połowa została wydana również u nas. Oprócz wspomnianych wyżej w ręce polskiego czytelnika trafiły jeszcze "To właśnie Patty" (inna wersja tytułu "Patty") i "Wesołe kolegium" (inna wersja tytułu "Patty i Priscilla").
Jean studiowała filologię angielską i ekonomikę w Yassar College, a po ukończeniu studiów współpracowała z lokalnymi gazetami stanu Nowy Jork oraz wizytowała  sierocińce i domy poprawcze. Poczynione w czasie tej pracy obserwacje umocniły ją w przekonaniu, że wychowankowie tych instytucji mogliby, przy pewnej pomocy z zewnątrz, osiągnąć w życiu to samo, co ich rówieśnicy wychowani w "normalnych" rodzinach. Wymagałoby to tylko pewnych zmian w systemie opieki społecznej. I na fali tych przemyśleń powstał "Tajemniczy opiekun".

Bohaterką książki jest siedemnastoletnia Agata Abbot, sierota przebywająca w Domu Wychowawczym im. Johna Griera. Dostaje ona od losu ogromną szansę - otóż jeden z opiekunów zaintrygowany jej szkolnym wypracowaniem postanowił umożliwić dziewczynie dalsze kształcenie i opłacił jej studia w college'u. Agata w zamian powinna się jak najlepiej uczyć oraz raz w miesiącu pisać list do swojego dobroczyńcy opisując w nim swoje postępy w nauce. Dziewczyna nic nie wie na jego temat poza tym, że jest wysoki i szczupły, a swoje listy ma adresować do Johna Smitha.

I tak oto czytelnik zapoznaje się poprzez listy Agaty z życiem w żeńskiej szkole wyższej. Panna Abbot początkowo ma pewne problemy (chociażby nie zna większości książek dla dziewcząt, które czytały jej szkolne koleżanki - w sierocińcu nie było bowiem biblioteki), jednak stara się  nadrobić braki, żeby nie odstawać od koleżanek. Listy w niezwykle humorystyczny sposób obrazują życie szkolne i prywatne dorastających panien, Agata posiada zmysł obserwatorski oraz ma, co jest ogromnie ważne, dystans do samej siebie.
Powieść powstała w 1912 roku, zyskała ogromną popularność i bardzo szybko doczekała się adaptacji filmowej z Mary Pickford (ówczesna megagwiazda)  w roli głównej - film był niemy.

Trzy lata później opublikowała Jean Webster kontynuację "Tajemniczego opiekuna" - powieść pt. "Kochany wrogu".
Podobnie jak pierwowzór jest to również książka pisana w formie listów. Ich autorką jest Sallie McBride - szkolna koleżanka Agaty, która w wyniku splotu rozmaitych okoliczności zostaje po ukończeniu college'u zarządzającą Domu Wychowawczego w którym kiedyś wychowywała się Agata.
Tytułowym Wrogiem jest doktor Robin MacRae, miejscowy lekarz. Siłą rzeczy kontakty Sallie z doktorem są dosyć częste - wszak pod jej opieką znajduje się kilkadziesiąt dzieciaków. I od samego początku staje się jasne, że pomiędzy ponurym lekarzem a młodą zarządzającą stosunki będą co najmniej napięte...

W tej książce autorka przedstawia obraz idealnej placówki opiekuńczo-wychowawczej. Zaczynając od wyglądu zewnętrznego domu, poprzez regulamin, który ma na celu przybliżyć sierotom zasady funkcjonowania normalnej rodziny (podział obowiązków, opieka starszego rodzeństwa nad młodszym), kończąc na indywidualnym podejściu do wychowanków. A wszystko to okraszone humorystycznymi a czasem wzruszającymi historyjkami z życia codziennego sierocińca.

Rok po wydaniu tejże książki pisarka zmarła w wieku 40 lat.

Pamiętam emocje, które towarzyszyły lekturze tych książek, szczególnie drugiej z nich. Ileż ja łez wylałam nad losem nieszczęsnych sierotek z Domu Wychowawczego im. Johna Griera. Nie bardzo potrafiłam sobie wyobrazić takie życie - nawet przy pominięciu metod wychowawczych pani Lippett...
Zdarzyło się później w moim życiu, że będąc w szkole średniej należałam do drużyny harcerskiej, która współpracowała z jednym z krakowskich domów dziecka. Współpraca polegała m.in. na zabieraniu dzieciaków na spacery, do parku czy na krótkie wycieczki - tylko raz byłam na takiej akcji... Nie dałam rady, kiedy jeden z chłopców zapytał czy zabiorę go do domu...

Wracając do tematu - książki Jean Webster to świetna lektura dla dziewcząt (a i dla chłopców też) w każdym wieku. Agata i Sallie to zwykłe dziewczyny, które lubią się ładnie ubrać, bawić i śmiać, ale równocześnie niezwykle wrażliwe i potrafiące zrobić coś dla słabszych od siebie.

I na koniec jeszcze jedna sprawa - to dzięki "Tajemniczemu opiekunowi" dowiedziałam się o jeszcze innej cudownej książce, którą też przeczytałam we wczesnej młodości - były to "Małe kobietki" L.M. Alcott. Po raz kolejny sobie ją podczytuję, więc może za kilka dni o tej właśnie książce parę słów napiszę;)



Dzieci Puszczy - Frederick Marryat


Książka praktycznie niedostępna po polsku, wydano ją tylko raz - w 1931 r. - egzemplarz można zdobyć pewnie tylko w antykwariatach. Od dawna miałam na nią ochotę, a obecnie Kindle otworzył przede mną raj w postaci łatwo dostępnych, darmowych i legalnych klasyków w języku angielskim. Natychmiast skorzystałam i pierwszą książką przeczytana na tym cudownym urządzeniu były właśnie "Dzieci Puszczy", czyli "The Children of the New Forest".

"The Children of the New Forest" to ostatnia książka wydana za życia jej autora, kapitana brytyjskiej floty, Fredericka Marryata, w 1847 r. (zmarł w 1848 r., a po jego śmierci wydano jeszcze dwie powieści jego autorstwa). W Polsce znamy go chyba tylko z awanturniczej powieści grozy "Okręt widmo", nawiązującej do legendy o Latającym Holendrze. Próbowałam ją przeczytać w wieku wczesnonastoletnim - bo stała w bibliotece moich rodziców - ale wydawała mi się tak przerażająca, że nie byłam w stanie :) . Mam zamiar wkrótce podjąć drugą próbę.

"Dzieci puszczy" przerażające nie są - ale za to bardzo ciekawe. Akcja rozgrywa się w Anglii, w połowie XVII w. Były to burzliwe czasy wojny domowej - naród podniósł rękę na danego od Boga króla Karola I Stuarta, pozbawiając go władzy i ścinając głowę, a na czele kraju stanął Oliwier Cromwell. Tytułowe dzieci puszczy to czwórka rodzeństwa - Edward, Humphrey, Alice i Edith - z możnej rodziny Beverley. Ich ojciec zginął w służbie Jego Królewskiej Mości, a jego wrogowie postanowili spalić Arnwood, posiadłość Beverley - ze wszystkimi mieszkańcami w środku. Szczęśliwym trafem domownicy zostali ostrzeżeni i dzieci wywieziono do leśniczówki i tam ukryto jako wnuki starego sługi, Jakuba Armitage'a. Posiadłość spalono, oficjalnie dzieci zginęły. Mali szlachcice musieli przystosować się do nowego życia w środku lasu, polegając tylko na własnych siłach.

Zdobywając nowe umiejętności, mali Beverleyowie nie zapomnieli jednak o swoim pochodzeniu, i pozostali wierni królowi - przebywającemu na wygnaniu Karolowi II. Zmagali się z siłami przyrody, dziką zwierzyną i bandytami, ale próbowali też znaleźć swoje miejsce w obecnym systemie politycznym, nie dopuszczając się zdrady wobec swoich ideałów.

Warto wziąć poprawkę na to, że idealizowany w książce Karol II Stuart był królem nader miernym, zainteresowanym głównie zbytkami i romansami i wrócił na tron raczej za sprawą sprzyjającej sytuacji w kraju (śmierć Cromwella i przejęcie władzy przez jego syna, któremu brakowało zdolności ojca) niż własnych starań. Irytowała mnie też trochę maniera Marryata kreślenia dziewcząt jako istot miłych, słodkich, posłusznych i uwielbiających prace domowe - bystrych, ale jednak pozbawionych charakteru i wymagających męskiego przewodnictwa. Cóż, takie to były czasy, że prawdziwie fascynujące postaci kobiece da się spotkać w literaturze tworzonej przede wszystkim przez kobiety, które znały swoja płeć od podszewki. Przymykając na to oko, powieść w swojej warstwie przygodowej czyta się bardzo dobrze.

Polecam zainteresowanym, ale raczej dorosłym. Nie wiem, w jakim stopniu przemówiłaby do współczesnych dzieci.

Na podstawie książki powstał w 1998 r. serial BBC - stąd filmowa okładka książki.

środa, 22 lutego 2012

Powiedzcie Zsófice - Magda Szabo


Powieść Magdy Szabo "Tajemnica Abigail" była prawdopodobnie jedną z najważniejszych (i najbardziej ukochanych) książek mojej młodości. Jej niesamowita atmosfera nadal mnie porywa i nie mogę odżałować, że węgierski serial nakręcony na podstawie książki nie jest dostępny z polskimi napisami.
Nie mam pojęcia, dlaczego wcześniej nie sięgnęłam po inne książki autorki, chyba bałam się rozczarowania. Teraz wreszcie się odważyłam - przeczytałam inną młodzieżową powieść Szabo "Powiedzcie Zsófice". I chociaż nie dorównała ona niedoścignionemu wzorowi "Tajemnicy Abigail", potwierdza klasę pisarki.

"Powiedzcie Zsófice..." - tyle tylko zdążył powiedzieć doktor Gabor Nagy przed śmiercią. Zmarł nagle, w swoim gabinecie, w obecności pielęgniarki i jednego z pacjentów. Zsófika Nagy, jego córka, zrozpaczona po stracie ojca, ma nadzieję dowiedzieć się, co konkretnie chciał jej przekazać. Próba odnalezienia wspomnianego pacjenta, pana Pongracza, okaże się przełomem w jej życiu. Przyjaźń z niesympatycznym odludkiem, dramaty rodzinne i nieporozumienia z matką splotą się w ciasny węzeł, a Zsófika utkwi w samym jego środku.
Autor zdjęcia: To przeczytałam

"Powiedzcie Zsofice..." to przede wszystkim powieść psychologiczna. Świetne pokazuje, jak różny może być ogląd tej samej sytuacji oczyma różnych ludzi, jak łatwo ocenić innych po pozorach i jak wiele problemów może spowodować nieumiejętność zwykłej szczerej rozmowy. Polecam.

Magda Szabo, Powiedzcie Zsófice, Wyd. Czytelnik 1964

poniedziałek, 20 lutego 2012

Róże pani Cherington - Craig Rice


Co otrzymamy po dodaniu Janeczki i Pawełka do Flawii de Luce?
Rodzeństwo Castairsów: Dinę, April i Archiego oraz mnóstwo doskonałej zabawy.

Uroczy kryminał z 1944 r., niestety w Polsce niemal zupełnie zapomniany, a szkoda wielka. Może tak by go ktoś wznowił, na fali popularności Flawii, z ładniejszą okładką (ta z różami niczego sobie, mnie się niestety udało upolować tą drugą, z nogą, która nijak się ma do treści)? Wyznam po cichu (po cichu, bo się linczu boję), że mnie nawet rodzeństwo Castairsów bliżej przypadło do serca niż Flawia. I tylko nie mogę odżałować, że autorka stworzyła o nim zaledwie jedną książkę, a że od pół wieku nie żyje, nie ma co liczyć na repetę ;)


Trójka bohaterów to 15-letnia Dina, określana przez siostrę jako "hoże dziewczę", 12-letnia April, pozornie wątła i delikatna, oraz 10-latek Archie. Rodzeństwo wychowywane jest przez owdowiałą matkę - ale jeśli wyobrażacie sobie teraz poświęcającą się dzieciom kobiecinę, to stójcie. Matka pisze kryminały, kocha swoje dzieci nad życie, ale czasem stukot maszyny "wybija" jej z głowy opiekę nad nimi. Nic to jednak, bo dzieci są dobrze wychowane, bystre i nader zaradne. Kiedy w sąsiednim domu popełniona zostanie zbrodnia, postanawiają wykryć mordercę, a zasługę przypisać matce - co z pewnością uczyni ja najsławniejszą pisarka w kraju - a przy okazji także wyswatać rodzicielkę z przystojnym detektywem.


Bohaterowie są przesympatyczni, akcja rozgrywa się w latach 40. XX w. (w Europie musiałaby to być ponura opowieść o wojnie, podczas gdy w Ameryce trudno się jej w ogóle domyślić) i ma cudownie staroświecki urok, a zagadka jest naprawdę wciągająca. Pozostaję w nieutulonym żalu, że nie będzie drugiego tomu (nowości książkowe bardzo mnie pod tym względem rozpieściły  - wszystko co dobre ma szansę doczekać "dalszych ciągów"), ale z pewnością wrócę do "Róż...".

Powieść nadaje się doskonale zarówno dla dorosłych, jak i dla młodzieży. Gorąco polecam.

Na podstawie książki powstał w 1946 r. film pod tym samym tytułem:

sobota, 18 lutego 2012

Małe kobietki - L.M.Alcott

Louisa May Alcott pisarka amerykańska, jedna z pionierek literatury kobiecej i powieści dla dziewcząt w Stanach Zjednoczonych. W czasie wojny domowej pracowała jako pielęgniarka-wolontariuszka i na tych obserwacjach oraz doświadczeniach oparta jest jej pierwsza, zasługująca na uwagę publikacja – Hospital Sketches (Szkice szpitalne). W kilka lat później, kiedy wydawca zwrócił się do niej o napisanie książki dla dziewcząt, powstała powieść Little Women (Małe kobietki).

Niedawno to właśnie ja trzymałam tę książkę w rękach. Nie po raz pierwszy zresztą. Przygody, a raczej dorastanie czterech dziewcząt podbiły kiedyś wiele serc. Jednak czy cały czas to było możliwe? Tak, by i moje zatrzepotało gwałtownie? W czasach, gdy moralność, kulturę wygodniej jest schować do kieszeni i zapomnieć?
Szczerze mówiąc, wątpiłam. Z drugiej strony, przecież ja kocham moje siostry Bronte czy Austen za tę molarność i kulturę. Więc dlaczego i „Małe kobietki” miałyby mi się nie spodobać? 

Autorka wprowadza nas w świat bohaterów, podczas gdy trwa wojna secesyjna. Poznajemy cztery siostry. Każda inna, różna od drugiej jak przeciwna  strona świata, a jednocześnie tak podobna. Meg piękna, wrażliwa, niezdecydowana. Jo postrzelona, bezpośrednia i  posiadająca bujną wyobraźnię. Beth nieśmiała, cicha, skromna. Amy rozkapryszona, trochę samolubna. Każda z nich chce się stać choć troszkę lepsza. Dąży do tego każdego dnia, otwiera nowe karty. Jednocześnie przeżywa niby zwyczajne, a jednak wciągające i zabawne przygody.

Po takim wstępie na myśl przychodzi Montgomery. „Małe kobietki” miały coś z książek Kanadyjki (mimo, że były napisane wcześniej). Coś nieuchwytnego,  jakby dobra wróżka przelatywała przez karty książki. Jednocześnie sporo się różniły.

Pierwszy tom był pełen pouczających fragmentów. Czuło się wtedy różnicę pomiędzy autorkami. W „Małych kobietkach” rzucały się one w oczy, czasem aż irytowały. Widać było wtedy jak zmienił się przez ten czas świat. W aktualnych czasach niektóre z zasad zostały by po prostu wyśmiane.

Drugi tom był inny. Chciałoby się również dodać: lepszy. Nasze bohaterki już dorosły. Przeżywały miłostki, wzloty i upadki. Widać było tak wiele zmian w ich charakterze, zachowaniu. Jednak wtedy autorka popełniła niewybaczalny błąd.

Powiecie, że to raczej plus dla amerykańskiej pisarki, bo nie trzymała się schematów. Jednak ja po raz drugi przeżywałam to wielkie rozczarowanie. Po raz drugi czułam jakby Wszechświat został naruszony.
Wtedy właśnie pani Alcott obudziła we mnie tę małą dziewczynkę.

Mimo wszystko uważam, że ponowne spotkanie z lekturą było udane. Mam zamiar jeszcze raz sięgnąć po to wydanie co kiedyś (jednotomowe), które było nieco okrojone, jednak przypadło mi do gustu o wiele bardziej. Nic tam nie było aż tak przesadzone. W tym chyba troszkę jest. A może to po prostu ja trochę inaczej patrzę?

poniedziałek, 13 lutego 2012

Antonina Domańska - powieści historyczne dla dorastających panienek

Przeglądając mój stary zeszyt lektur w którym zapisywałam sobie przeczytane książki dochodzę do wniosku, że już w  szkole podstawowej miałam historycznego bzika - bo najczęściej czytałam powieści historyczne, ewentualnie literaturę "płaszcza i szpady" czyli przygodówki w realiach XVI - XVII wieku.

W związku z tymi dawnymi lekturami chciałam napisać słów kilka o pani Antoninie Domańskiej, autorce powieści historycznych dla młodych panienek. 
Antosia Kremerówna na świat przyszła w Kamieńcu Podolskim jesienią 1853 roku. W 1865 roku Kremerowie przenieśli się do Krakowa. Kilka lat później Antonina poznała profesora Stanisława Domańskiego, neurologa, wykładowcę Uniwersytetu Jagiellońskiego, za którego wkrótce wyszła za mąż.
W 1890 roku pani profesorowa zadebiutowała jako autorka - jej opowiadanie ukazało się w czasopiśmie "Wieczory rodzinne". W kolejnych latach powstawały dalsze utwory - na potrzeby czasopism dla dzieci, ale również samodzielne wydawnictwa.
Profesor Domański oprócz pracy naukowej zajmował się również działalnością społeczną i polityczną - przez wiele lat był członkiem Rady Miasta Krakowa, a w 1904 roku piastował urząd wiceprezydenta miasta. W związku z tymi funkcjami męża pisarki Stanisław Wyspiański pisząc "Wesele" stworzył jej nieco karykaturalny (była ciotką Lucjana Rydla) portret umieszczając ją w dramacie jako Radczynię.

Ciekawostką może być fakt, że profesorostwo Domańscy byli właścicielami willi w położonej kilkanaście kilometrów od Krakowa Rudawie. W tejże willi w 1908roku spędzał wakacje Henryk Sienkiewicz - napisał tam kilka nowel, oraz fragment powieści "Wiry". Oprócz pracy pisarskiej Sienkiewicz rozkoszował się wiejskim powietrzem i kosztował wiejskich przysmaków, a codziennie rano mleko przynosił mu niejaki Staś Tarkowski...

Antonina Domańska zmarła w styczniu 1917 roku. Pochowana jest na najstarszej krakowskiej nekropolii - Cmentarzu Rakowickim. 

Największą popularność przyniosły pisarce wspomniane wyżej powieści historyczne dla młodzieży. Ich akcja w większości osadzona jest w XV i XVI wieku. 

"Historia żółtej ciżemki", najbardziej znana z książek pani Domańskiej, do dnia dzisiejszego jest lekturą szkolną w większości szkół podstawowych. Jak pewnie większość z Was wie opowiada o małym Wawrzusiu, który nade wszystko lubił wycinać w drzewie różne figurki. Po wielu niebezpiecznych przygodach trafia do pracowni Wita Stwosza, gdzie uczy się snycerstwa i pracuje przy najważniejszym arcydziele polskiego gotyku - monumentalnym ołtarzu w Kościele Mariackim. 

Akcja kolejnej (mojej ulubionej) powieści noszącej tytuł "Paziowie króla Zygmunta" toczy się w latach 20-tych XVI wieku. Jej bohaterowie to siedmiu młodych chłopców z najprzedniejszych rodów Litwy i Korony, którzy pełnią służbę na dworze Zygmunta Starego i Bony. Służba nie jest zbyt ciężka, a że chłopaków trzymają się psie figle postanawiają urządzić zawody - wygra ten, który wymyśli najbardziej oryginalną psotę. Zaręczam, że pomysłowością chłopcy nie ustępują dzisiejszym nastolatkom:)

Trzecia z czytanych przeze mnie książek tej autorki to "Krysia Bezimienna". Krysią, małą sierotką, o której pochodzeniu nić nie wiadomo opiekuje się królewna Anna Jagiellonka mieszkająca na zamku w Jazdowie (Ujazdowie). Po jej ślubie ze Stefanem Batorym dziewczynka wraz z opiekunką przenosi się do Krakowa i tam bardzo szybko okazuje się, że dziewczynka ma jakichś potężnych wrogów, którzy zrobią wszystko żeby ją zgładzić...

Domańska napisała jeszcze kilka innych powieści, opowiadań i baśni - niestety nie przetrwały one próby czasu i dzisiaj próżno ich szukać na półkach bibliotek czy księgarń.
Jej utwory cechuje ogromna dbałość o realia historyczne i obyczajowe. Ich akcja toczy się w Krakowie, czyli w scenerii doskonale znanej autorce, a opisy wydarzeń historycznych, które umieściła w swoich powieściach są oparte na źródłach historycznych.

Serdecznie zachęcam do sięgnięcia po książki Antoniny Domańskiej - pomimo, że mają już 100 lat to nadal świetnie się je czyta:)


Kierdej - Irena Gajewska

Irena Gajewska, Kierdej. Powieść z życia pensjonarek (1918). Wydawnictwo ETHOS 2000
Jaka to urocza książeczka! Przyznaję, ze mam słabość do powieści o dziewczątkach na pensji, a także do polskiej literatury dla młodzieży z okresu międzywojennego - może dlatego tak mnie "Kierdej" zachwycił. Fabuła jest dość prosta, ale ze stron promieniuje młodość i radość. Można poczuć się tak, jakby samemu wybiegało się ze starych komnat zamkowych do rozsłonecznionego ogrodu.

Trzydzieści dziewcząt z lwowskiej pensji trzeba na trzy miesiące przenieść w inne miejsce, ze względu na pilne prace remontowe w budynku szkoły. Przełożona pensji, pani Rozwowska, wynajmuje galicyjski zameczek Kierdej, w którym umieszcza swoje pupilki i nauczycielki. Lekcje odbywają się zwykłym trybem, ale przecież nauka w komnatach zamkowych, to co innego niż w szkole. Tym bardziej, że zamek kryje mnóstwo tajemnic, w tym być może także spadek po ostatnim właścicielu - bardzo potrzebny spadkobiercom. Główne bohaterki, Hela i Lola, psotne dzieweczki o dobrych sercach, postanawiają pomóc uroczej dziedziczce zamku w odnalezieniu skarbu, pakując się przy tym w całe mnóstwo tarapatów.

Ach, te Hele, Lole, Dudy i Zule. Te mecze tenisa i rozgrywki krykieta. Francuskie słówka i dobre maniery. Patriotyzm w młodych serduszkach. Wszystko to składa się na piękną i ciepłą atmosferę książki. A przyznam, że i poszukiwania skarbu mnie naprawdę wciągnęły.

Wydawnictwu ETHOS należą się zarazem pochwały, jak i cięgi. Pochwała za wznowienie książki całkiem już zapomnianej (a szkoda). Cięgi za sposób w jaki to zrobiono - informacja, że książka jest przedrukiem z wydania z lat 20. nie usprawiedliwia niewiarygodnej liczby literówek, błędów interpunkcyjnych i ortograficznych (pisownia razem i osobno!), a nawet zamienionej kolejności stron (sic!). Przecież książka dla młodego czytelnika powinna być zredagowana wyjątkowo starannie (każda powinna być, ale ja zauważę błąd, a młodzież może się błędnej pisowni nauczyć). Przypominam, ze istnieje taki zawód jak - uwaga - redaktor. Warto zatrudnić, naprawdę.

sobota, 11 lutego 2012

Krucjata w dżinsach - Thea Beckman

Po dzisiejszym dniu potrzebowałam rozrywki. Po prostu sympatycznej, zajmującej ksiązki. A przede wszystkim nie miałam ochoty na nic nowego. Niestety i takie chwile się zdarzają. Mnie wtedy pomagają lektury sprawdzone. Takie, do których można często wracać...
Wróciłam więc do ksiązki z dzieciństwa.

Nastoletni Dolf mieszka w Amsterdamie. W czasie wakacji zwiedza laboratorium, gdzie konstruowany jest wehikuł do podróży w czasie. Konstruktorzy wehikułu są zaprzyjaźnieni z rodzicami Dolfa. Chłopak jest bardzo zainteresowany urządzeniem. Chcąc wypróbować urządzenia namawia uczonych, by wysłali go w przeszłość. Podróż ma trwać tylko jeden dzień...
Ale nieprzewidziany bieg zdarzeń sprawia, że Dolf zostaje w średniowiecznej Europie na dłużej.
Jest rok 1212 i z Kolonii wyrusza własnie dziecięca krócjata do Jerozolimy. Poruszony i zafascynowany, ale przede wszystkim zagubiony chłopak przyłącza się do wędrówki gromady dzieci.
Podczas tej podróży stanie się dla nich kimś bardzo ważnym. Znajdzie przyjaciół, ale i kilku wrogów. Pozna co to poczucie odpowiedzialności i bezsilności. Jednym słowem: stanie się dorosłym człowiekiem.

"Krucjatę w dżinsach" po raz pierwszy przeczytałam w podstawówce i często do niej wracam.
Autorka bardzo dobrze oddała mentalność i realia życia w średniowieczu. Siłą tej ksiązki są też bohaterowie, których można polubić od pierwszego zdania. Dolf posiadający wiedzę z XX wieku staje się niekwestionowanym, choć przez niektórych niechętnie uznanym, liderem krucjaty. Pomaga tym dzieciom, choć tak naprawdę nie wierzy w cel ich wędrówki. Jego współczesny rozsądek nieustannie zderza się ze średniowieczną czystą wiarą w powodzenie misji.
Ale czy cel wędrówki jest naprawdę taki, jak oczekują tego wędrowcy?

Polecam wszystkim lubiącym lektury historyczne i ksiązki pełne przygód. Poza tym jest to też powieść z bardzo pozytywnym, ale nie nachalnym, przesłaniem, o tym, że przyjaźń i wsparcie najbliższych jest jedną z cenniejszych rzeczy w życiu.

Książkę jakiś czas temu zekranizowano, ale z tego co pamiętam film różni się od ksiązki w kilku fragmentach. I chociaż przyjemnie spędziłam przed nim czas, to bardziej polecam powieść.

Wpis zamieściłam również na moim blogu:
Książkowe podróżowanie

czwartek, 9 lutego 2012

Charlie i fabryka czekolady - Roald Dahl

Autor: Roald Dahl
Tytuł: "Charlie i fabryka czekolady"
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Rok wydania: 1964

Ocena: 
„Charlie i fabryka czekolady” to książka na którą trafiłam z tego co pamiętam przypadkowo.  Coś tam chyba o niej słyszałam, ale zachęcił mnie przede wszystkim tytuł.  Intrygujący i zaciekawiający – dlaczego nie sięgnąć?
Charlie pochodzi z bardzo ubogiej rodziny. Mieszka razem z rodzicami i ich rodzicami, czyli z babciami i dziadkami w małym domu. Posiadają tylko jedno łóżko, które zajmują seniorzy rodu ze względu na ich podeszły wiek. Rodzinę utrzymuje jedynie ojciec Charliego, który pracuje w niewielkiej firmie produkującej pastę do zębów. Kiedy firma zaczyna upadać, mężczyzna traci pracę, a rodzina dochody. Pewnego dnia dowiadują się, że Willy Wonka, który posiada największą fabrykę słodyczy na świecie do tej pory zamkniętą przed ludźmi, zaprasza do swojego królestwa piątkę dzieci. Przepustką jest bilet, który można znaleźć w czekoladzie.

Charlie, który dostaje czekoladę tylko raz w roku, w swoje urodziny, również bardzo chce zwiedzić fabrykę. Wie jednak, że szanse na to, że znajdzie bilet są znikome. Dziwnym trafem jednak, pewnego mroźnego dnia, znajduje na ulicy banknot. Z znalezionym pieniędzmi idzie do sklepu i kupuje czekoladę. Jakie jest jego szczęście, gdy jego oczom ukazuje się złoty bilet! Z dziadkiem może zwiedzić ogromną fabrykę a na końcu czeka na niego miła niespodzianka. Jaka? O tym przekonacie się w lekturze.

Ta książka jest niezwykła. Porywa czytelnika i przenosi go w niezwykły świat pana Wonki. Wkraczamy w świat  nieprawdopodobny i choć wiemy, że to co czytamy jest nierealne, nie chcemy w to wierzyć. Autor operuje niezwykle łatwym do przyswojenia, prostym i lekkim językiem i doskonale buduje fabułę powieści. Stajemy oko w oko z niebezpieczeństwami i pokusami czekającymi na dzieci zwiedzające fabrykę i uśmiechamy się do siebie pod nosem.

„Charlie i fabryka czekolady” to powieść, która posiada jednak coś więcej niż standardowe lektury dla dzieci. Posiada morał, niezwykle widoczny i dający do myślenia. W życiu liczy się coś więcej niż tylko pieniądze i sława. Potrzeba skromności, delikatności i przede wszystkim najważniejsza jest miłość.

Czy polecam powieść Roalda Dahl’a? Oczywiście. To genialna książka dla dzieci i dorosłych. Warto podać ją swojemu dziecku, które wchodzi w szkolny wiek, bo będzie oczarowane. Wiem to po przykładzie swojego brata, który z książek czyta tylko tego autora. PO przeczytaniu obowiązkowo trzeba też ekranizację, która dorównuje swojej papierowej wersji.

Gorąco polecam!